Praca #5
Po raz kolejny pojechałem do pracy na rowerze i dziś mimo dość wolnego początku udało mi się pojechać na tegoroczny rekord.
Po raz kolejny pojechałem do pracy na rowerze i dziś mimo dość wolnego początku udało mi się pojechać na tegoroczny rekord.
W niedzielne przedpołudnie wybrałem się na wycieczkę po okolicznych górkach, w końcu w pięknej wiosennej pogodzie.
Trzeci raz w tygodniu do pracy na rowerze, dziś jechałem na niższym niż wczoraj tętnie, ale za to moje nogi nie kręciły tak dobrze. W rezultacie czas minimalnie gorszy od wczorajszego - do pracy 27:29. W drodze powrotnej miejscami walczyłem z wiatrem, więc też nie było nadzwyczajnie, co tego czułem wyraźnie zmęczenie, jednak zdecydowanie brakuje mi jeszcze kondycji.
Po raz trzeci do pracy i już widać, że jest jakiś postęp. Rano udało mi się kręcić w miarę równo, choć niestety miałem momenty przestoju i nie miałem już kompletnie sił na jakiś finisz w Woli Zabierzowskiej. Mimo wszystko udało mi się osiągnąć czas 27:27, niezłe tempo na całej trasie kosztowało mnie jednak sporo sił. W zasadzie od połowy trasy jechałem już na bardzo wysokim tętnie w granicach 160-170, co u mnie oznacza…
Po raz drugi w sezonie wybrałem się do pracy na rowerze, forma słaba ale i tak poszło mi dużo lepiej niż za pierwszym razem.
Od pierwszego mojego wyjazdu do pracy (31.03) minęło prawie 1,5 miesiąca - wtedy ledwo dojechałem w bardzo słabym czasie. Dziś było trochę lepiej, ale sił starczyło mi tylko do 5 km, potem jechałem już wolniej na dodatek musiałem od czasu do czasu mocno zwolnić, żeby trochę odpocząć. Ostatecznie do pracy udało…
Moja forma jest tak samo fatalna jak tegoroczna kwietniowa pogoda, mimo to poważni kolarscy amatorzy postanowili się zmierzyć czasem, przeciwnikami i może najbardziej a samym sobą na zawodach o nazwie "Szybka Dycha", które były rozgrywane w Puszczy Niepołomickiej na Żubrostradzie.
Pierwotnie planowałem wyjazd na start w Milkuszowicach, ale ponieważ pogoda była kiepska a moja forma fatalna, więc zdecydowałem się tylko na szybki wypad na metę do Zabierzowa Bocheńskiego. Na miejsce jechało…
Dziś nie planowałem wyjścia na rower, pogoda jest fatalna, jednak około 13 niespodziewanie zaświeciło słońce i mimo, że mocno wiało postanowiłem wybrać się na krótką przejażdżkę.
Chciałem pojeździć terenowo po lesie, więc pojechałem Krossem, na początek ścieżka rowerowa, ale żeby trochę urozmaicić wycieczkę, postanowiłem podjechać pod krótki, ale bardzo stromy podjazd w Dąbrowie. Wjechać, wjechałem, ale forma fatalna, mimo że jechałem wolno na najmniejszym przełożeniu to zmachałem się straszliwie. Następnie wróciłem…
Po południu w Wielką Sobotę było słonecznie i naprawdę ciepło, niestety zaczęło trochę wiać.
Wyciągnąłem i przeczyściłem rower i już miałem jechać na pierwszą poważną wycieczkę rowerową w tym roku, a tu zaczęło padać. Pojechałem więc tylko wypróbować sprzęt na pobliski Kopiec Grunwaldzki.
Na szczęście po południu, po święceniu udało mi się wyskoczyć na dłuższą wycieczkę, ale o tym następnym wpisie.
Pierwszy raz w tym sezonie wybrałem się rowerem do pracy i była to jednocześnie moja pierwsza wycieczka rowerowa w tym roku. Forma dramatyczna, ledwo dojechałem, czas słabiutki a zmęczenie ogromne. W drodze powrotnej było minimalnie lepiej, ale również bez rewelacji.