Jastrzębia Góra rankiem
Rano przed śniadaniem do Jastrzębiej Góry, zaliczyłem widokowe klify, Gwiazdę Północy i latarnie na przylądku Rozewie.
Rano przed śniadaniem do Jastrzębiej Góry, zaliczyłem widokowe klify, Gwiazdę Północy i latarnie na przylądku Rozewie.
Plaża w Ostrowie, potem przez Karwię na nocleg.
W drodze na wakacje zrobiliśmy postój w Toruniu. Po popołudniowej drzemce pojechaliśmy na starówkę na lody.
Mimo upadło wybrałem się na wycieczkę rowerową po cmentarzach wojennych na Pogórzu Bocheńskim. Wyjechałem z Łapczycy około 13 w największy upadł i skierowałem się na Łapanów.
Dawno nie jeździłem w tej okolicy i już zapomniałem jak to jest gdy 2-3 procentowy podjazd to w zasadzie płaska trasa, a 2 kilometrowe podjazdy o średnim nachyleniu 6-8% i maksymalny ponad 15% to niemal normalka:) Dziś starałem się omijać najtrudniejsze podjazdy w okolicy, a…
Ostatni raz przed urlopem do pracy, niestety ten dzień zacząłem od awarii mocowania bagażnika i tuż przed wyjazdem musiałem tymczasowo wzmocnić mocowanie zipami.
Do pracy jechałem dość wolno, z powrotem zresztą też czułem się wyraźnie zmęczony:(
Mimo iż mamy lipiec, to pogoda jest taka sobie. Rano jest dość chłodno, po południu gorąco, duszno, momentami deszczowo. Dziś jechałem trochę wolniej do pracy, bo po dwóch wcześniejszych dniach przejechanych na twardym przełożeniu, trochę bolały mnie kolana, więc dziś na trochę miększym przełożeniu.
Z powrotem znów musiało być szybciej, bo znowu straszył deszcz.
To już 50 raz w tym roku. Dziś cisnąłem bardzo mocno, w drodze powrotnej trochę straszył mnie deszcz, więc miałem większą mobilizacje:)
Po dłuższej przerwie spowodowanej urlopem i dość intensywnym deszcze w poprzednim tygodniu, w końcu pojechałem do pracy na rowerze. Mocy nie było, ale jakoś zajechałem i jak teraz patrzę nie było nawet tak strasznie wolno.
Jak tak sobie jechałem pociągiem z Tarnowa do Staniątek, nastąpiło załamanie pogody. Gdy wysiadłem z pociągu to powitała mnie ulewa w której musiałem wrócić do domu. Niestety te 3 kilometry na koniec wyprawy sprawiły, że będę musiał czyścić rower po tej wyprawie, a przez dwa udało mi się uniknąć deszczu:)
Drugiego dnia rano wyruszyłem z Gorlic w kierunku Biecza, odwiedzają oczywiście przy okazji cmentarze po drodze. Do Biecza miałem około 12 km, ale zanim dotarłem na rynek w Bieczu to minęło dobre 2,5 godziny, na miejscu śniadanie i i już pełnym słońcu przy wysokiej temperaturze ruszyłem dalej.
Przede mną zaczęły pojawiać się coraz wyższe górki z kulminacją w Paśmie Brzanki. Po przedarciu się przez górki dojechałem do Ryglic gdzie znów zrobiłem krótki postój, dalej pojechałem…