Praca #34
Piątek i znowu do pracy na rowerze.
Piątek i znowu do pracy na rowerze.
Znowu rowerem do pracy i znowu wieje. W drodze powrotnej jechałem drogą główną, pod czołowy wiatr, było ciężko.
Kolejny raz do pracy, dziś trochę chłodniej niż wczoraj, więc i jazda łatwiejsza.
Wycieczka rowerowa do Sandomierza niestety się skończyła i trzeba było wrócić do rzeczywistości, więc poniedziałek rano ruszyłem na rowerze do pracy. Od samego rana było bardzo ciepło i zapowiadali mega upał. Rano jechało się jeszcze dość przyjemnie, ale po południu było gorąco jak w piekle.
Na ostatni dzień naszej wycieczki zapowiadali mega upały, więc z Solca wyruszyliśmy już o 7 rano. Do 8 udało nam się dojechać do Wiślnicy, gdzie zrobiliśmy mały postój. Dalej przebiliśmy na się Bejsce, gdzie znów chwilę odpoczęliśmy. Ponieważ zaczynało się robić coraz cieplej, to dość szybko pokonaliśmy jeszcze kolejne 10 km do Koszyc, gdzie dotarliśmy na 10:30.
W Koszycach nastąpił dłuższy postój, zjedliśmy lody, wzięliśmy udział we mszy świętej, a na koniec jeszcze zjedliśmy kremówki…
Trzeciego dnia rozpoczęliśmy powrót, ponownie zaczęła niestety też rosnąć temperatura. Po wali upałów tuż przed naszym wyjazdem, dwa pierwsze dni wycieczki odbyły się przy temperaturze nie przekraczającej 24 stopnie, momentami wręcz narzekaliśmy na chłód:) Dzień trzeci mieliśmy zakończyć w Solcu Zdrój, a nasza trasa miała prowadzi skrajem Wyżyny Sandomierskiej, więc co zapowiadało większe trudności niż do tej pory.
Już pierwszy odcinek do Klimontowa pokazał, że łatwo nie będzie, co prawda mieliśmy piękną trasę i coraz…
W zasadzie pierwszy nocleg planowałem w okolicach Szczucina, ale ponieważ ciężko było coś znaleźć, więc nocowaliśmy znaczenie bliżej, drugiego dnia trzeba było, więc tą stratę nadrobić. Pierwszy około 24 km odcinek do Szczucina pokonaliśmy dość, sprawnie, choć momentami wiatr mocno nam przeszkadzał.
Po przerwie śniadaniowej w Szczucinie ruszyliśmy na wschód drogami powiatowymi, po przejechaniu bardzo długim prostych, skręciliśmy w końcu w Sadkowej Górze, przez którą dojechaliśmy do Gawłuszowic. Dalej już bardzo bocznymi drogami, dojechaliśmy do…
No i w końcu nastąpił ten dzień, pierwsza od dłuższego czasu wyprawa rowerowa. Tym razem do Sandomierza z bocheńskim PTTK, tak się złożyło, że byłem pomysłodawcą tej wycieczki a co za tym idzie pilotem grupy. Ponieważ uczestnicy zjeżdżali z kilku miejsc to na miejsce zbiórki wybraliśmy Uście Solne.
Ja z domu wyjechałem już o 7:40, bo chciałem mieć pewność, że się nie spóźnię. Wybrałem drogę wałami, choć początkowo trochę się bałem, że może tam mocno…
Ostatni wyjazd do pracy w tym tygodniu, jutro startuję do Samodomierza. Dziś znowu mega upał i kolejny raz pojechałem na gravelu szukając optymalnych ustawień przed wyprawą. Przy okazji dziś mały jubileusz - 30 raz do pracy na rowerze w tym roku.
Przed wyjazdem do Sadomierza testowałem gravela jako rower dopracowy. Szosówka to to nie jest i jechałem wolniej niż zwykle. Dalej jest gorąco, po południu to już upał i jedzie się dość ciężko.