Praca #23
Kolejny raz do pracy, tempo coraz mocniejsze mimo iż nie kręce na maksa, staram się utrzymywać dość dużą kadencje.
Powrót drogą główną, bo chciałem jeszcze podjechać na plac targowy i odebrać paczkę z paczkomatu Inpost.
Kolejny raz do pracy, tempo coraz mocniejsze mimo iż nie kręce na maksa, staram się utrzymywać dość dużą kadencje.
Powrót drogą główną, bo chciałem jeszcze podjechać na plac targowy i odebrać paczkę z paczkomatu Inpost.
Pierwszy raz do pracy po urlopie, tempo raczej delikatne, ale w sumie czas wykręciłem nie najgorszy.
Dzień wcześniej miałem sporo pracy i niestety musiałem odpuścić trening z Krzyśkiem i Maćkiem po Puszczy, dziś niestety musiałem pojechać sam, więc postanowiłem wybrać, trochę trudniejszą trasę po okolicznych górkach.
Treningów w kierunku zbicia wagi ciąg dalszy, spokojna, tym razem trochę dłuższa wycieczka po Puszczy Niepołomickiej, dojechałem nad Czarny Staw, ale tym razem postanowiłem się nie zatrzymywać tylko zachować ciągłość jazdy.
Z Sarti wracaliśmy 24 godziny, potem przez 3 godziny spałem, a następnie przez resztę dnia chodziłem mega zmęczony. Mimo to wieczorem zdecydowałem się iść na rower, a motywacją do tego kroku była niestety waga, która po wakacjach pokazała mi prawie 86 kg.
Dziś rano nie chciało mi się jechać na rower, ale wieczorem wyciągnąłem Krzyśka na krótką przejażdżkę do samotnej skały wcinającej się dość mocno w morze, którą widzieliśmy podczas rejsu statkiem na Athos.
Jak się później okazało była to w zasadzie moja pożegnalna wycieczka rowerowa na Sarti.
Wstaliśmy rano a tu pada - taka mała niespodzianka po kilku super gorących dniach. Padać co prawda dość szybko przestało, ale było pochmurnie i jak na tutejsze warunki dość chłodno. Siedzieliśmy, więc sobie na tarasie a tu nagle Krzysiek rzucił hasło, żebyśmy się wybrali w góry na rowerach. Po rekonesansie górskiej drogi, jaki zrobiłem kilka dni wcześniej, na komputerze zaplanowałem sobie 32 km pętlę przez góry do sąsiedniego miasteczka Sikia, ale powiem szczerze,…
Dziś mieliśmy się wybrać plażować na ORANGE BEACH, rano jednak tradycyjnie jechałem po bułki, więc postanowiłem zobaczyć coś jeszcze. Pojechałem poszukać kościółka Św. Jerzego do którego drogowskaz zauważyłem, dzień wcześniej poszukując wjazdu na drogę w góry.
Z plaży w Sarti doskonale widać, drogę szutrową prowadzącą przez góry, wstęga górskiej drogi, pięknie wije się po zboczach. Spędziłem, więc kilka chwil przed komputerem, starając się ustalić, który wjechać na tą drogę i dziś rano postanowiłem sprawdzić jak to wygląda w praktyce. Nie miałem za wiele czasu, więc podjechałem tylko kawałek, zobaczyć czy w ogóle jest szansa pokonać ten odcinek w góry.
Ponieważ GOA Beach nie do końca spełniła nasze oczekiwania o plaży idealnej, tym razem postanowiliśmy zbadać kolejną głośną miejscówkę czyli ORANGE BEACH.