Mam nowy (używany) rower szosowy:) Kilka dni temu miałem spory dylemat, co zrobić z zakupem następcy Lapierra, w zasadzie doszedłem już do wniosku, że poczekam na koniec sezonu, dozbieram pieniądze i zapoluję na jakąś używaną stosunkowo "młodą" szosę. Jednak w między czasie trwała aukcja używanego Treka 1200 SL - rower co prawda stary, ale na zdjęciach wyglądał bardzo dobrze. Nie licytowałem, tylko obserwowałem co się dzieje, tuż przed końcem licytacji przebiłem ofertę i wygrałem aukcję, ale nie osiągnąłem ceny minimalnej. Mimo to właściciel roweru skontaktował się ze mną i ustaliśmy, że kupię rower za wylicytowaną kwotę.
Wczoraj wieczorem wróciłem z wycieczki szkolnej, a rower już na mnie czekał. Rozpakowałem, więc paczki i złożyłem maszynę, ale padał deszcz, więc nie udało mi się na niej przejechać. Dziś rano zrobiłem małą trasę do miasta, a potem znowu zaczęło padać, wykorzystując ten niesprzyjający do jazdy czas, postanowiłem sobie trochę Treka poustawiać. Wyregulowałem wysokość siodełka i jego ustawienie przód - tył, postanowiłem również przełożyć mostek w drugą stronę podnosząc tym samym kierownicę. Poranna przejażdżka pokazała, że chyba nie jest gotowy na tak mocno sportową pozycję na rowerze, zdecydowałem się więc na pozycję komfortową. Rower przyszedł nasmarowany i wyregulowany, z pedałami szosowymi Looka, licznikiem Specialized i bidonem zespołu IAM pod kolor roweru. Pedały wymieniłem, bo nie mam niestety bloków to tych szosowych Looków, dodatkowo do rowery przykręciłem Garmina z czujnikiem kadencji, napompowałem koła (są na nich chyba nowe opony Vittoria Zafiro) i podpiąłem torebkę podsiodłową z niezbędnymi narzędziami. Pojawił się jednak problem z pompką, chciałem ją podkręcić pod koszyk od bidonu. Okazało się jednak, że śruby są za krótki, a ja niestety nie mam dłuższych. Rower był przygotowany, czekałem na sprzyjającą pogodę, w między czasie zjadłem obiad i nagle pojawiło się okienko pogodowe, postanowiłem więc jechać na testy.
Jazda po obiedzie nie wychodzi mi zwykle za dobrze, do tego od samego początku czułem wyraźnie zmęczone mięśnie nóg, ale rower trzeba było wypróbować. Zanim opowiem o wrażeniach z jazdy to może najpierw powiem trochę o samym rowerze.
Model: Trek 1200 SL - 2006 r.
Rama: Alpha SL Aluminum
Widelec: Specialized C4m
Przerzutka przód: Shimano Tiagra
Przerzutka tył: Shimano 105
Manetki: Shimano Tiagra STI, 9 speed
Hamulce: Bontrager
Koła: Bontrager Select
Opony: Vittoria Zaffiro 700X23
Kaseta: Shimano HG50 13-28 (9 przełożeń - 13-14-16-17-19-21-23-25-28)
Korba: Bontrager Select 53x39 (175 mm)
Suport: -
Mostek: Bontrager Select
Wspornik siedz.: Bontrager (carbon)
Siodełko: VAPOR COMFORT
Rozmiar: 56 (rura podsiodłowa 55 cm, długość ramy 57 cm)
Rocznik oceniłem na podstawie archiwum ze strony Treka, w 2006 roku występuję model z takim samym malowaniem ramy i częściowo z takim osprzętem. W moim rowerze inny jest widelec, korba, koła, siedzenie i opony, ale to chyba jest ten rower. Największym mankamentem tego roweru z mojego punktu widzenia, jest korba z tarczami 53x39. Polowałem na rower z kompaktem, ewentualnie z trzema tarczami, a tu jest mega twardo. Sytuacje ratuje, trochę kaseta z koronką 28 zębów, ale obawiam się, że w większych górach może to nie wystarczyć. Jednak sam rower jest piękny, rama wygląda jak nowa, pozostałe podzespoły też są w całkiem dobrym stanie, nic tylko jeździć. Wagowo oceniam go na jakieś 10 kilo, nie jest mega lekki, chyba cięższy od Lapierra, ale tam w końcu była dużo mniejsza rama, myślę że waży podobnie jak Triban 520 w tym rozmiarze, na pewno jest jednak znacznie lżejszy od mojego starego Peugeota.
Mniej więcej koło 15 ruszyłem na trasę, pojechałem ulica Dębową do Staniątek, przeszedł pod torami kolejowymi i ruszyłem na segment Staniątki Górne - tym razem nie walczyłem, nastawiałem się na Winnicę. Podjazd pod Winnicę rozpocząłem od samego początku ostro, im trudniej tym bardziej redukowałem starając się utrzymać wysoką kadencję, w pewnym momencie gdy zwolniłem poniżej 18 km/h stanąłem na pedała i jeszcze docisnąłem. Gdy stromizna trochę puściła jeszcze przyspieszyłem bo walczyłem na dwóch segmentach Gruszki i Winnica - long. Po pokonaniu podjazdu byłem mocno zmęczony, ale dość szybko doszedłem do siebie. Walka się opłaciła bo padł rekord na obu wersjach podjazdu: Gruszki 1:29,7 (23,49 km/h) poprawa o 6 sekund, a Winnica - long 1:55,9 (24,18 km/h) - poprawa o 9 sekund. Pozostał jednak mały niedosyt, bo na Gruszkach zabrakło mi 0,7 s żeby ponownie wskoczyć na 2 miejsce.
Następnie był podjazd Brzezie - kominki, tu pojechałem na sporym lajcie osiągając jeden z najsłabszych czasów na tym odcinku. Po wyjeździe do Brzezia zrobiłem sesję zdjęciową mojego Treka, którą można obejrzeć poniżej. Chwilę zastanawiałem się jak dalej jechać, ale w końcu zdecydowałem się wracać do domu. Zjechałem do Dąbrowy i rozpocząłem segment Dąbrowa nr 1 - tym razem postanowiłem powalczyć, poszło mi nawet całkiem dobrze, ale do rekordu zabrakło 1,5 s. Ponownie postanowiłem odpuścić OSP Dąbrowa i pojechałem od razu do Staniątek, gdzie czekał mnie segment Wietrzna prosta. Tym razem prosta faktycznie była mega wietrzna, jechałem ją z prędkością 26 km/h na godzinę mocno się męcząc - rekord to średnia powyżej 37 km/h. Przy okazji zauważyłem, że po bardzo słabym asfalcie, jaki leży na tym odcinku na moim Treku z kołami 23 mm jedzie się zdecydowanie gorzej niż na Peugeocie z koła 28 mm - może być ciężko o nowy rekord na tym odcinku. Przez Staniątki pojechałem trochę inaczej, zdecydowałem się jechać pod wiadukt koło szkoły, gdzie już da się przejechać rowerem. Wiadukt w zasadzie jest na ukończeniu, postanowiłem więc zatrzymać się i zrobić fotkę no i oczywiście zapomniałem, że jestem wpięty w SPDy i o mały włos się nie wyłożyłem przy zerowej prędkości, na szczęście w ostatniej chwili udało mi się wypiąć.
Chciałem jeszcze jechać do Krzyśka i porównać wagowo Treka z Lapierrem, ale Krzyśka nie było, więc postanowiłem, że jeszcze podjadę pod kopiec. Przycisnąłem bardzo mocno, ale chyba na zbyt miękkim przełożeniu, rozpędziłem się do 34 km/h ale miałem już wtedy kadencję 110 i nie utrzymałem tej prędkości do końca i do rekordu zabrakło mi 0,4 s. Potem już powoli do rynku w Niepołomicach i po paru minutach postoju do domu.
Pierwsze wrażenia z jazdy trochę mieszane. Zacznijmy od tarczy 53 zęby z przodu, bardzo ciężko mi się na tym jedzie, prędkość 35 km/h przy kadencji 90 uzyskuję na 53x17, chwilami jechałem też na przełożeniu 53x19, dolna część kasety była dla mnie osiągalna w zasadzie tylko na zjazdach. Jeśli chodzi o tarczę 39 zębów, to mogę na niej spokojnie jechać nawet koło 32 km/h na przełożeniu 39x14, wrzucając trzy najmniejsze koronki z tyłu przy tarczy 39 trzeba w przedniej przerzutce użyć półbiegu, który delikatnie przestawia wózek, żeby łańcuch nie harował. Mimo to koronka 13 zębów na tej tarczy lekko haruję o przednią przerzutkę. Jeśli chodzi o lekkie przełożeniu to jest całkiem dobrze, pod Winnicę wjechałem na przełożeniu 39x23 i poszło nawet nieźle, ale tam się zaginałem, natomiast pod Brzezie podjechałem na lajcie na przełożeniu 39x28 i szło mi dość luźno gdybym walczył o czas pewnie wjechałbym bez większych problemów na przełożeniu 39x25. Rower jest szybki i dość pewny w prowadzeniu nawet na nierównościach, widać wyraźnie, że ten karbonowy widelec działa całkiem dobrze. Moja pozycja na rowerze, różni się znacznie od tej na Lapierze i jest też inna od pozycji na Peugeocie. Podniesienie kierownicy do góry spowodowało, że moja pozycja nie jest jakaś mega sportowa i jedzie mi się wygodnie, pojeżdżę tak przez chwilę i może spróbuję przejść do niższego położenia kierownicy.
W sumie na razie zakup oceniam jako udany, rower jest fajny i dobrym stanie, a te kilka stówek w kieszeni jednak zostało - można je będzie zainwestować w coś innego.