W dniach 18-19 czerwca wybrałem się z uczniami klasy IV i V na dwudniową wycieczkę do Strzeszyc w Gminie Laskowa. Niewielka klimatyczna miejscowość leży w dolinie Łososiny na wysokości około 300 m npm. Miałem na tą wycieczkę jechać jako opieka, ale ponieważ główna organizatorka wycieczki rozchorowała się w ostatniej chwili, to nieoczekiwanie zostałem kierownikiem wycieczki. W planie wycieczki było wyjście na mierzący 921 m npm Jaworz - najwyższy szczyt Pasma Łososińskiego w Beskidzie Wyspowym. Mieliśmy co prawda iść tam 19.06 ale ponieważ po przyjeździe pogoda była ładna, a na następny dzień zapowiadali opady deszczu, to około 11:00 ruszyliśmy w trasę.

Ze Strzeszyc poszliśmy asfaltem do Żmiącej, po przejściu około 2,5 km, za kościołem skręciliśmy ma właściwe podejście. Z tej strony na szczyt nie prowadzi żaden szlak, pani która miała prowadzić wycieczkę po prostu znała drogę, ja natomiast musiałem się kierować mapą ze wspomaganiem GPSa. Początkowo ostro pod górę szliśmy jeszcze drogą asfaltową prowadzącą do wysoko położony domów, ale potem weszliśmy w las. Droga cały czas prowadziła ostro pod górę, dzieci wyraźnie odczuwały trudy podejścia i dość mocno narzekały:) Po przejściu 4,5 km wyszliśmy z lasu na jakieś osiedle domków, trzeba przyznać, że ludzie mieszkają tu w pięknej widokowej okolicy, tylko jak tu dojeżdżają w zimie? Co prawda wyszliśmy na prowadzącą chyba z Ujanowić drogę betonowo-asfaltową, ale mimo wszystko dojazd tu chyba do najłatwiejszych nie należy. 

Po zrobieniu kilku fotek ruszyliśmy dalej na widoczny już oddali Jaworz. Za ostatnimi domami asfalt się kończy i trasa znów prowadzi dość stromym podejściem przez las. Po przejściu 6,5 km od startu doszliśmy do położonej na skraju lasu Gazdówki, gdzie zrobiliśmy dłuższą przerwę, bo w zasadzie cała wycieczka była już na granicy buntu:) Do szczytu było już stosunkowo blisko, więc pogoniłem towarzystwo i po pokonaniu jeszcze jednego dość stromego podejścia zameldowaliśmy się na szczycie Jaworza (921 m npm) - 7 kilometrów od Strzeszyc.

Zrobiliśmy oczywiście przerwę a po przerwie kilka fotek. Zgodnie ze wskazówkami pani u której mieszkaliśmy zdecydowałem, że zejdziemy inną drogą zahaczając przy okazji o wieżę widokową położoną na południowo - wschodnim zboczu zalesionego szczytu Jaworza. Zejście do wieży prowadziło dość stromo w dół, ale po paru minutach byliśmy na miejscu. Bardziej odważni uczniowie weszli na wieżę, a pozostali odpoczywali. Następnie ruszyliśmy za drogowskazami prowadzącymi na Hubertówkę (gospodarstwo agroturystyczne na zboczach Jaworza), drogi tej co prawda nie było na mapie, ale wszystko się zgadzało, że wskazówkami naszej gospodyni, to tego co jakiś czas spotykaliśmy znaki prowadzące do Hubertówki, więc pewnie podążaliśmy za nimi. Po przejściu prawie 10 km od startu doszliśmy na miejsce, gdzie zrobiliśmy kolejną przerwę połączoną z małymi zakupami, zadzwoniłem też do naszej gospodyni, żeby zaczęła szykować obiad.

Po wyjściu jakiś 1 km po wyjściu z Hubertówki wróciliśmy na szlak, którym już dziś szliśmy, wystarczyło więc wrócić do startu po własnych śladach. Zejście szło nam zdecydowanie szybciej niż podejście i po pokonaniu 13,3 km od startu znów byliśmy pod kościołem w Żmiącej, dalej już delikatne zejście asfaltem do samych Strzeszyc. W sumie pokonaliśmy dystans ponad 16 km i 700 metrów przewyższenia - mimo zapewnień niedoszłej kierowniczki wycieczki, że Kretówka (inaczej Jaworz) to niewielka górka okazało się, że była to dość wymagająca wycieczka.