Wczoraj po powrocie z trasy Małopolskiego Wyścigu Górskiego i dziś po południu obejrzałem sobie decydujące metry dwóch ostatnich górskich etapów wyścigu Criterium du Dauphine. Oba etapy wygrał Froome, wczoraj gubiąc lidera Van Garderena na 20 sekund a dziś na 18. W obu przypadkach Froome zaatakował kręcąc młynkiem z dużą kadencją, nie odjechał szybko ale w pewnym momencie Van Garderen pękł i został z tyłu tracąc ostatecznie zwycięstwo. Froome kręcił bardzo szybko z kadencją na pewno powyżej 90, pewnie nawet w okolicach 100 obrotów. W pewnym momencie komentujący dzisiejszy etap Dariusz Baranowski powiedział, że gdyby Froome wrzucił bardziej "męski obrót" to by szybciej odjechał, jednak Froome w końcu odjechał a inni kolarze jadący na "męskich obrotach" musieli oglądać jego plecy.
Późnym wieczorem postanowiłem wyskoczyć na rower potrenować jazdę z dużą kadencją. Na początek pojechałem do Staniątek i pokonałem segment Staniątki Górne - jechałem na dużej kadencji, ale chyba na zbyt miękkim przełożeniu i rezultacie wjechałem dość wolno. Następnie był podjazd po Winnicę, to właśnie na nim kilka dni temu Szymek kręcąc na młynku bez problemu mi odjechał. Nie rozpędzałem się więc dziś za bardzo tylko postanowiłem przejechać podjazd równo z kadencją koło 90. Prędkość początkowa wynosiła około 28 km/h a potem im było stromiej, to redukowałem biegi i trzymałem rytm. Wjechałem dość sprawnie i bez jakiegoś mega zmęczenia, ale pod koniec prędkość na liczniku spadła dość znacznie, ostatecznie na wersji dłuższej podjazdu wykręciłem czas 2:13,7 (średnia 20,95 km/h - 9 sekund gorzej od rekordu), a na wersji krótkiej czas 1:45,9 (średnia 19,88 km/h - 10 sekund gorzej od rekordu).
Następnie zjazd i podjazd pod kominki w Brzeziu, wczoraj uciekając przed peletonem MWG wykręciłem rekord 3:54,0 poprawiając poprzedni o niecałą sekundę. Dziś pocisnąłem mocno od pierwszej ścianki, do samego końca w rezultacie znów padł rekord 3:37,3 (średnia 23,43 km/h) rytm od samego początku trzymałem mocny, gdy spadałem poniżej 90 to redukowałem, na samym końcu, gdy jechałem na przełożeniu 39x28 prędkość spadła mi do 16 km/h, ale rytm trzymałem do końca. Po tej górce stwierdziłem, że byłoby optymalnie gdybym pod górę trzymał kadencję powyżej 95, bo wtedy jadę w miarę gładko i płynnie, jednak z drugiej strony na dłuższą metę, moje serce ma problemy z takim tempem i szybko wskakuje na wysokie obroty.
Na górze zawróciłem i skierowałem się na podjazd do Dąbrowy od strony Brzezia, cisnąłem mocno, trzymając rytm, ale tym razem do rekordu trochę mi brakło (6 sekund). Przez całą drogę biłem się z myślami, czy podjeżdżać dziś Dąbrowę od Szarowa, ale ostatecznie postanowiłem zrezygnować. W zamian za to po zjazdach postanowiłem powalczyć na sprincie - Wietrzna prosta Staniątki, wrzuciłem przełożenie 52x16 i w rytmie powyżej 90 cisnąłem z prędkością dochodzącą do 40 km/h. Pod koniec segmentu zaczęło mi brakować sił, kadencja spadła, więc zredukowałem i to był chyba błąd, co prawda kadencja ponownie mi skoczyła, ale nie byłem wstanie jechać szybciej niż jakieś 34 km/h. Mimo wszystko ustanowiłem nowy rekord na tym odcinku, czas 1:36,1 (średnia 37,48 km/h - lepiej o 3,9 s), gdybym wytrzymał tempo na całym odcinku to mogło być nawet koło 1:30,0. Mocno zmęczony zjechałem w dół, przejechałem pod torami i przez las do Niepołomic.
W zasadzie nie miałem już sił na segment na Dębowej, ale postanowiłem sprawdzić jaki rytm jest mi potrzebny na rekord. Zaraz na początku rozpędziłem rower na przełożeniu 52x16 do prędkości w okolicach 42 km/h i od razu miałem kadencje 105. Zwolniłem, więc trochę i zacząłem jechać z kadencją około 90 i tak dojechałem sobie do końca segmentu - rezultat to czas 1:16,0 (średnia 38,19 km/h - gorzej o 9,8 s od rekordu). Gdy ustanawiałem ten rekord to kręciłem dokładnie na tym samym przełożeniu pewnie z kadencją grubo ponad 100, teraz już wiem, że żeby ustanowić tu nowy rekord będę musiał przeciągnąć całą prostą na najtwardszym przełożeniu jakie mam czyli 52x14 i będę miał cały dystans wytrzymać.
Trening krótki, ale treściwy, trzeba będzie pracować nad kadencją i wyjeżdżać pod górki jak Froome, bo na "męskie przełożenia" jestem za słaby:)