Dziś do naszego peletonu dołączył Szymek - można powiedzieć, że zawodowiec bo mający za sobą starty w Tour de Pologne Amatorów i Klasyku Beskidzkim, miał jechać jeszcze Łukasz - lider wszystkich okolicznych segmentów, ale ostatecznie nie dał rady i pojechaliśmy w w czwórkę.
Zanim jednak wyruszyliśmy na trasę musiałem jeszcze jechać do Krzyśka bo zadzwonił, że ma przebitą przednią dętkę. Musiałem go więc poratować dętką, a dodatkowo miałem odzyskać i zamontować do siebie czujnik prędkości i kadencji do Garmina. Niestety gdy ruszyłem z domu mój GPS dał mi komunikat - Słaba bateria. Zanim dojechałem do Krzyśka całkiem padł - chyba musiałem go zostawić włączonego i przez te dwa dni od ostatniego treningu się po prostu rozładował:( Krzysiek na chwilę podpiął go pod ładowanie, zmieniliśmy dętkę, założyliśmy kadencje do mojego Peugeota i ruszyliśmy na rynek, gdzie mieliśmy się spotkać z Maćkiem i Szymkiem.
Zebranie grupy trochę trwało, ale po kilkunastu minutach ruszyliśmy na trasę, cel pętla treningowa nieobecnego dziś Łukasza. Garmina ponownie włączyłem dopiero jak ruszyliśmy wszyscy razem, dodatkowo postanowiłem odpalić jeszcze ridewithgps na komórce, bo było raczej pewne, że Garmin do końca treningu nie pociągnie.
Początek trasy dość łatwy, poprowadziłem nasz mały peleton przez strefę przemysłową do Podgrabia - prędkość około 32 km/h. Następnie zmianę dał Szymek, a potem Krzysiek którzy trochę przyspieszyli i tym sposobem dojechaliśmy do Węgrzc Wielkich, gdzie kończyła płaska część trasy. Na początek krótki podjazd w Węgrzcach, a potem po zjeździe kolejny na dojeździe do Zakrzowa, tą drugą górkę próbowałem pokonać z dużej tarczy z przodu, wcześniej na zjeździe i na płaskim rozpędziłem rower i na podjazd wpadłem z dużą prędkością, pary brakło pod sam koniec górki, ale i tak wjechałem bardzo szybko.
Dalej kawałek po płaskim i podjazd pod Słomiróg, tym razem poszedłem tam z cały sił, przez chwilę gonił mnie Krzysiek, ale potem i jemu odjechałem. Wysiłek się opłacał, udało się poprawić rekord na segmencie z przed 2 dni o 16 sekund nowy rekord to 1:40,2 s (średnia 21,37 km/h). Dalej zjazd do Zakrzowa i lekka górka w kierunku wiaduktu, znów poszedłem bardzo mocno. Potem zjazd i przed nami czekała Winnica. Nie rozpędzałem się za bardzo przed górką, ale sam podjazd poszedłem dość mocno, brak prędkości początkowej sprawił jednak, że górka szybko mnie zatrzymała. Tu popisał się swoją mocą Szymek, który wcześnie nie walczył na segmentach, zredukował bieg i na miękkim przełożeniu bez problemu mi odjechał, na górce nawet nie wyglądał na specjalnie zmęczonego.
Po chwili dojechał Krzysiek, Szymek wziął od niego GPSa i postanowił podjechać górkę jeszcze raz, tym razem już się zmęczył, ale wykręcił średnią powyżej 23 km bijąc mój rekord o 6 sekund. Szymek jeździ pod górę na dość miękkim przełożeniu, ale idzie mu to na prawdę dobrze. Ja wjechałem podjazd o 11 sekund gorzej od mojego rekordu jednak z miarę z niezłą kadencją 84, Szymek kręcił zdecydowanie szybciej, a ja już nie miałem z czego zredukować.
Z Winnicy zjechaliśmy w dół i skręciliśmy na podjazd do Dąbrowy od strony Brzezia. Tym razem nie było walki na segmencie, bo szykowaliśmy się na Dąbrowę od strony Szarowa. Ponieważ jechaliśmy pętlę Łukasza to trzeba było zrobić podjazd pod OSP w Dąbrowie w wersji dłuższej czyli od wiaduktu kolejowego. Zjechałem więc pod sam wiadukt, a Krzysiek z Szymkiem nawrócili trochę wcześniej na skrzyżowaniu, zanim ruszyłem zatrzymał mnie jeszcze przejeżdżający samochód, w rezultacie już na starcie straciłem do Krzyśka i Szymka chyba ze 150 metrów. Oni pierwszej części podjazdu nie cisnęli za mocno, więc zaraz po wjeździe na ten bardziej stromy odcinek minąłem ich i popędziłem do przodu. Szymek początkowo został z Krzyśkiem, ale później przyspieszył i przed szczytem wzniesienia jeszcze mnie minął.
Zaraz za tym podjazdem padł mi GPS, więc dalej ślad notowała już tylko komórka. Krzysiek walczył jeszcze na segmencie Wietrzna prosta w Staniątkach, swój rekord poprawił, ale do mojego jeszcze mu brakuje. Dalej było już bardzo spokojnie, bez walki na segmencie na Dębowej, bez napinki powoli dojechałem sobie do domu.
Dzisiejsza wycieczka w miarę udana, choć mówiąc szczerze nie czułem się dziś najlepiej, dużo lepiej jechało mi się dwa dni temu. Padł segment pod Słomiróg, tym razem pojechałem bez żadnej rezerwy i nowy czas będzie już ciężki do poprawienia. Szymek pokazał mi dziś lekkość jazdy na najbardziej stromych górkach pod Winnicę i pod Dąbrowę, on co prawda nie walczy na segmentach i początkowo część trasy się oszczędzał, ale było widać było u niego moc pod górę. Co prawda Szymek waży jedynie 64 kg i ma dużo lepszy rower ode mnie ale dziś sporo mi do niego brakowało.
Cały czas poluję na jakąś współczesną szosówkę, mój budżet jest niestety mocno ograniczony, a chciałbym trafić jakiś rower w dobrym stanie, więc całkiem możliwe, że jeszcze przez jakiś czas pojeżdżę na Peugeocie.