Dziś koło 18 miałem jechać z Krzyśkiem i Maćkiem na kolejny trening szosowy, ale Krzysiek zadzwonił, że dadzą radę jechać dopiero około 19, więc postanowiłem wcześniej przejechać się sam.
Moim celem był stromy podjazd w Biskupicach. Na początek pojechałem do Staniątek, tam dość wolno podjechałem pod Staniątki Górne i ruszyłem na Słomiróg, gdzie czekał mnie podjazd. Górka ta nie jest jakoś specjalnie ciężka (590 m, 7,2%) ale zawsze sprawiała mi spore problemy. Pocisnąłem pod górę dość mocno, choć chyba miałem jeszcze rezerwy - ostatecznie wyszedł rekord na segmencie 1:56,4 (średnia 18,39 km/h) i udało mi się wskoczyć na 2 miejsce na tym segmencie na GC. Potem chwila zjazdu i znów podjazd do granic Gminy Niepołomice, dalej zjazd do Bodzanowa i kolejny podjazd, następnie zjazd do drogi 94 i znów podjazd.
W zasadzie od drogi 94 aż do samego szczytu wzniesienia w Sułowie miałem się już wspinać, jednak zasadniczy podjazd w Biskupicach zaczyna się dopiero po przecięciu drogi 966. Tak naprawdę nie wiedziałem dokładnie w którym miejscu rozpoczyna się podjazd, więc jego początek pojechałem dość wolno, zasadnicza stromizna w postaci dwóch bardzo stromych ścianek z nachyleniem rzędu 11-14% następuję dopiero za kościołem w Biskupicach. Na te ścianki wjechałem na przełożeniu 39x28 i w pewnym momencie przydało by się trochę lżejsze przełożenie, w najbardziej stromych miejscach jechałem z prędkością około 8-9 km/h, ale robiłem to dość spokojnie w siodełku. Muszę powiedzieć, że podjazd wszedł mi w miarę bez problemu, oczywiście zmęczyłem się trochę, ale nie musiałem jakoś bardzo przepychać pedałów. Ostatecznie na podjeździe (1,82 km; 6,4%; najbardziej stromy odcinek to 700 m, średnio 9,3% maks 13-14%) wykręciłem czas 6:42,4 średnia 16,28 km/h - to wynik lepszy od mojego poprzedniego rekordu o 1:21,0 a od wyniku z marca tego roku gdy jechałem na Lapierrze aż o 2:10,0 to naprawdę sporo.
Z Sułowa chciałem jechać na Chorągwicę, ale stwierdziłem, że jednak pojadę na Łazany. Najpierw miałem więc fajny zjazd i potem kolejną dość stromą ściankę nachyleniem ponad 10%. Przez Łazany w dół, dalej do Zabłocia, gdzie postanowiłem zmierzyć się kolejną stromą ścianką. Kiedyś dawno temu jechałem tędy podczas wycieczki do Gdowa i na tym podjeździe prowadzącym w kierunku Suchoraby musiałem pchać rower do góry, później wiele razy mierzyłem się z tym podjazdem i oczywiście już go podjeżdżałem, ale zawsze było tu ciężko. Podjazd ma jakieś 700 metrów długości i 51 metrów przewyższenia (średnie nachylenie 8%), początkowo jest leciutko pod górę, ale potem następują strome ścianki z nachyleniem dochodzącym do 13% - dziś udało mi się wykręcić czas 3:21,0 średnia 13,4 km/h. Podjazd jakich wiele w tych okolicach, a kiedyś wydawał mi się tak strasznie ciężki.
Gdy byłem w Łazanach to zadzwoniłem do Krzyśka i umówiłem się z nim na szczycie górki w Brzeziu, przejechałem więc koło cmentarza wojennego w Suchorabie, zjechałem pod szkołę, podjechałem do Zborczyc i zjechałem przez Czyżów do drogi 94. Potem jeszcze krótki podjazd w kierunku Brzezia, kawałek po płaskim i podjazd serpentynami pod kominki. Okazało się, że Krzysiek i Maciek dopiero zaczynają atakować ten podjazd, więc miałem chwilę czasu na odpoczynek. Samotnie przejechałem więc dystans 29,5 km w czasie 1:10:35 średnia 25 km/h, przewyższenia 491 m.
Po kilku minutach dojechał najpierw Krzysiek i potem Maciek, chwilę sobie dychneli i ruszyliśmy w dół na Łysokanie. Potem podjazd pod kościół w Szarowie, zjazd i atak na segment OSP w Dąbrowie. W zasadzie miałem nie ścigać się pod górkę, ale jak zobaczyłem, że zarówno Krzysiek jak i Maciek mi uciekają to pomyślałem, że tak być nie może:) Nacisnąłem mocniej na pedały, dość szybko wyprzedziłem Maćka, ale Krzysiek mocno ciągnął do góry. Przed największą stromizną minąłem również Krzyśka i pojechałem do góry, niestety przed samym szczytem miałem problem z przerzutką i coś mi zaczął łańcuch przeskakiwać, fakt że chyba nie do końca dobre pociągnąłem manetkę, a potem na dużej stromiźnie już mi było ciężko to poprawić, ale przeskakujący łańcuch wybił mnie całkiem z rytmu i chyba kosztował mnie rekord na tym segmencie (zabrakło 0,4 s).
Potem nastąpiła seria zjazdów i segment Wietrzna prosta w Staniątkach, tym razem nie pojechałem do przodu, ruszył za to Krzysiek, siadłem mu na koło i czekałem. Początkowo jechał w granicach 35 km/h, ale pod koniec zaczął zwalniać, wrzuciłem więc twardsze przełożenie i ruszyłem bardzo mocno do przodu. Jak się jednak okazało mój mocny finisz nie wystarczył na rekord - zabrakło 1,5 s.
Dalej zjazd, przejazd przez las i ostatni segment na Dębowej, próbowałem ruszyć mocniej do przodu, ale trochę wiało i chyba też nie miałem już sił, zwolniłem wyprzedził mnie Krzysiek, ale on też po chwili zrezygnował i już wolniutko dojechałem sobie do domu.
Wycieczka udana, nowy zestaw napędowy i wyrobiona na dojazdach do pracy forma, pozwala mi wciągnąć bez problemu pod wszystkie górki w okolicy, nawet te dość strome. Niestety brakuje mi klamkomanetek, źle zrzucony bieg pod Dąbrowę kosztował mnie rekord, muszę zacząć się rozglądać za nową (chyba używaną) szosówką na treningi, a mój poczciwy Peugeot pozostanie tylko rowerem dojazdowym do pracy.