Dziś wyszło słońce, nie wiało i mimo iż temperatura odczuwalna była w pobliżu zera, to postanowiłem wybrać się na Czyżyczkę na wycieczkę kończącą sezon 2013.
Ostatni raz na poważnej wycieczce rowerowej byłem 17 listopada, potem 29 listopada próbowałem zakończyć sezon keszowaniem po Niepołomicach, ale załamanie pogody zmusiło mnie do powrotu do domu ze stanem na liczniku 4699 km w roku 2013. Doszedłem, więc do wniosku, że potrzebna mi jest jeszcze jedna wycieczka. Na dogodną pogodę musiałem czekać aż do dzisiaj, było zimno, ale słonecznie i bezwietrznie, więc ruszyłem na trasę. Mój plan był dość ambitny, podjechać pod Cmentarz wojenny nr 336 na wzgórzu Czyżyczka w miejsce gdzie 99 lat temu toczyły się zażarte walki podczas I wojny światowej - na szczęście dziś w zdobyciu wzgórza nie przeszkadzał mi ostrzał artyleryjski a co najwyżej własne słabości.
Sam podjazd odczułem dość mocno w nogach, jechałem wolno wyraźnie odczuwając brak treningu, ale jakoś udało mi wdrapać na szczyt:) Tam zrobiłem krótką przerwę, kilka fotek i szybka kontrola założonego przeze mnie geocacha. Kesz na swoim miejscu i na szczęście wszystko z nim w porządku, zrobiłem też kilka fotek jego zawartości w tym ciekawego geocoina zostawionego przez Murazora. Pierwsze odnalezienie skrzynki miało miejsce już następnego dnia po rejestracji, ale kolejnych odnalezień na razie brak.
Ze szczytu Czyżyczki zjechałem błyskawicznie i postanowiłem wybrać się jeszcze pod kurhan w Moszczenicy na kolejne poszukiwanie ukrytego tam kesza. Niestety, znowu nic nie znalazłem, kesz jest w miejscu, bo niedawno ktoś go znalazł, ale ja jakoś nie mogę go ciągle namierzyć:( Po kilku minutach spędzonych na poszukiwaniu, ruszyłem dość szybki tempem do domu, bo słońce zaczęło powoli chylić się ku zachodowi i zaczęło robić się dość zimno.
Wycieczka w sumie udana, forma niestety już zimowa i pod Czyżyczkę było ciężko, ale w końcu wyjechałem, więc chyba nie ma co specjalnie narzekać. Dzisiejsza pogoda była dobra, jak jechałem pod prosty to nie marzłem, pod górę było mi wręcz gorąco, jednak na zjazdach było mi trochę zimno. Teraz czas na małe roztrenowanie, chyba odstawie nawet rower stacjonarny na którym od czasu do czasu sobie kręcę, do poważnych treningów w domu wrócę od stycznia, a sezon na powietrzu zainauguruję z początkiem marca - planuję przygotować się do startu w MiniOdysei Miechowskiej na początku kwietnia.
Teraz nadszedł czas na podsumowanie roku 2013.
Moje przedsezonowe cele:
- przejechać co najmniej 2000 km,
- zrobić wycieczkę na 150 km,
- wziąć udział w co najmniej dwóch imprezach na orientację,
- podjechać co najmniej dwie przełęcze w tym Knurowską,
- spróbować pojeździć terenowo po Górach, może Obindza, Przechyba, może nawet Radziejowa,
- wziąć w Tour de Pologne Amatorów.
Mam za sobą długi i dość ciekawy sezon, jeździłem od 2 marca do 14 grudnia. Większość celów zrealizowałem, mimo iż plany były ostrożne to zaliczyłem kolejny rok postępu. Pokonałem więcej kilometrów niż przed rokiem, więcej razy wychodziłem na rower, jeździłem najszybciej w całej swojej dotychczasowej "karierze". Przejechałem ponad 4700 km (był plan na 5 tys., ale choroba i pogoda pokrzyżowała plany), zrobiłem rekordową wycieczkę na 201 km - Szlakiem Bursztynowym do Nowego Korczyna i z powrotem (11 razy przekraczałem 100 km dziennie). Zaliczyłem też rekordowy dystans podczas zawodów na orientacje - szukając punktów, jeżdżąc w terenie pokonałem 135 km.
Najbardziej zadowolony jestem jednak przede wszystkim z dwóch ciekawych wypraw rowerowych: 4 dniowej do Częstochowy i z powrotem, oraz 6 dniowego wyjazdu do Wiednia. Bardzo cieszyły mnie też imprezy na orientacje, w tym roku walczyłem aż na 5 zawodach (łącznie 6 dni), w tym 3 razy na trasie GIGA - efektem jeden brązowy medal na trasie mini podczas Jurajskiego Orientu w Dąbrowie Górniczej.
W tym roku większość tras pokonywałem sam (ponad 2700 km) - podczas tych wycieczek osiągnąłem średnią 22,33 km/h. Szybciej niż przed rokiem jeździłem też na góralu (z którego korzystam głównie na zawodach) i na szosówce. Zakupiłem też rower miejski, który na pewno będzie szerzej wykorzystywany gdy ponownie przeprowadzę się do Niepołomic.
Nie wystartowałem w Tour de Pologne Amatorów, tzn. jechałem w dzień zawodów po trasie wyścigu, ale na zawody się nie zapisałem, ponieważ kosztowało to trochę drogo, a po drugie jest to impreza przede wszystkim dla szosowców. Niestety nie udało mi się też wyrwać rowerem w góry, na jakieś górskie terenowe podjazdy - te plany odkładam na przyszłość, ale chyba raczej nie na przyszły rok. Mniej niż sezon wcześniej robiłem też podjazdów, nie jeździłem specjalnie ich zdobywać, a to co podjechałem wyszło podczas moich wypraw rowerowych.
Teraz trochę statystycznych osiągnięć za rok 2013:
Wszystkie kilometry: 4712.52 km (w terenie 524.50 km, 11%)
Czas aktywności: 226:403
Średnia prędkość: 20.83 km/h
Suma podjazdów: 35211 m
Wycieczek: 115
Średnio na wycieczkę: 40.98 km i 01:57 godz.
Najdłuższa wycieczka w sezonie to: 201,21 km - Do Korczyna Szlakiem Bursztynowym - nowy rekord w karierze:)
z czego na rowerze crossowym: 3357.01 km (w terenie 342.50 km, 10,2%), 69 wycieczek, średnia prędkość 21.13 km/h;
na góralu: 780.85 km (w terenie 173.00 km, 22%), 20 wycieczek, średnia prędkość 17.21 km/h;
na szosówce: 521.26 km (w terenie 3.50 km, 0,7%), 17 wycieczek, średnia prędkość 27.10 km/h;
oraz na miejskim: 26,1 km (w terenie 0.50 km, 1,9%), 8 wycieczek, średnia prędkość 19.23 km/h;
Cele na sezon 2014:
- przejechać co najmniej 2000 km,
- wziąć udział w co najmniej dwóch imprezach na orientację,
- podjechać co najmniej dwie przełęcze w tym Knurowską,
- odwiedzić rowerem wszystkie cmentarze wojenne (z I WŚ) okręgu IX - Bochnia.
- zdobyć wszystkie ciekawe Geocache w mojej najbliższej okolicy :)
W przyszłym roku kończę budowę domu i przeprowadzam się do Niepołomic, ponownie więc powrócę do swojej pierwszej bazy wypadowej. W mojej jak do tej pory dwuosobowej rodzinie, pojawi się też nowy członek, co pewnie znacznie ograniczy moją rowerową aktywność, ale na pewno całkiem jej nie przerwie. Chciałbym przejechać co najmniej 2000 km - w porównaniu z moimi osiągami z trzech ostatnich lat, to niewiele, ale mimo wszystko dość sporo. Chciałbym również powalczyć trochę na orientację i trochę pokeszować po okolicy. Jak wyjdzie przekonamy się już za rok:)