Już za tydzień Galicja Orient, dziś więc postanowiłem przejechać się rowerem MTB po Pogórzu Bocheńskim i przy okazji sprawdzić jakoś (możliwość przejścia) niebieskiego szlaku pieszego pomiędzy Kamieniem Grzybem, a Kamieniami Brodzińskiego w kontekście ewentualnej wycieczki szkolnej.
Dziś postanowiłem się trochę wyspać, więc na trasę wyjechałem dopiero kilka minut przed 9. Założyłem sobie, że maksymalnie terenowym wariantem dojadę sobie do Kamieni Brodzińskiego pod Rajbrotem, z przejazdem niebieskim szlakiem pieszym między Kamieniem Grzybem a Kamieniami Brodzińskiego. Z Łapczycy wyjechałem w kierunku Lasu Skarbowego, celowo wybrałem krótszą ale trudniejszą drogę do lasu. Od drogi nr 4 ostry podjazd po asfalcie do położonych pod lasem domów i potem już po trawie do lasu. Ścieżka po trawie śliska zaliczyłem pierwszy uślizg koła i musiałem kilka metrów pod górę pokonać z buta. Dalej kawałek wąską ścieżką przez las - tu było miejscami grząsko, ale już po chwili wyjechałem na dobrze utwardzoną leśną drogę w kierunku Pogwizdowa.
Po kilku minutach wyjechałem na asfalt i skręciłem na Pogwizdów. Tuż za mną z lasu wypadła czwórka zawodników, po chwili dojechali do mnie i chwilę sobie pogadaliśmy. Okazało się, że to rowerzyści z Bochni, którzy podobnie jak ja trenują przed Galicja Orient. Proponowali mi nawet, żebym się z nimi przejechał, ale oni już w Pogwizdowie skręcali gdzieś w teren, ja natomiast miałem jechać na Nowy Wiśnicz, więc się rozstaliśmy. Dojechałem więc do centrum Pogwizdowa i po chwili wjechałem w las i szeroką szutrówką przez Las Kopalińskiego dojechałem do Kopalin. Z Kopalin błyskawicznie przejechałem asfaltem do Nowego Wiśnicza i w centrum miasta odbiłem na drogę przez Leksandrową do Lipnicy Murowej.
Jednym z punktów mojej wycieczki był Kamień Grzyb, postanowiłem dojechać tam niebieskim szlakiem pieszym choć z wycieczki z 2008 roku wiedziałem, że dotarcie tam tą drogą nie jest sprawą prostą. Jakiś kilometr za basenem w Nowym Wiśniczu odbiłem w prawo za znakami szlaku pieszego. Po asfalcie ciężki podjazd, potem wyjazd na szutrówkę, po której zaczął się zjazd, dojazd do lasu przez grząską łąkę. W końcu dojechałem do lasu, ale żeby wjechać na leśną ścieżkę musiałem się przeprawić przez strumyk. Przeprawa może nie specjalnie trudna, ale w 2008 roku zjechałem po śliskim zboczu butami wprost do wody, tym razem udało mi się przejść suchą nogą:). Jednak za strumykiem droga leśna prowadzi bardzo ostro pod górę, musiałem ją pokonywać w większości z buta, bo po śliskich liściach pod ponad 10% wzniesienie nie było szans jechać. Trochę się męcząc dotarłem w końcu do Kamienia Grzyba, porobiłem kilka fotek i ruszyłem w kierunku Połomia Dużego.
Mała dygresja, przejazd szlakiem był założony z góry, ale do Rezerwaru Kamień Grzyb, dużo szybciej był dojechał (na rowerze bez spaceru), jadąc pod górę w kierunku Lipnicy Murowej po asfalcie a potem grzbietem na miejsce. Droga trochę na około ale zdecydowanie szybsza.
Spod Kamienia Grzyba jeszcze kawałek pod górę i dojazd do drogi biegnącej grzbietem, na niej skręciłem w prawo na Połom Duży. Tą drogą jeszcze nigdy nie jechałem, droga po lekkim zjeździe prowadzi w zasadzie cały czas pod górę aż do samego Połomia. Skręciłem w prawo za znakami szlaku, jechałem sobie asfaltem próbując wypatrzeć skręt szlaku niebieskiego, od początku coś nie do końca mi grało, skrętu nie było natomiast szlak prowadził prosto wzdłuż drogi asfaltowej do Lipnicy Górnej. Widziałem na mapie lepszą drogę niż tą którą wiódł szlak, ale chciałem przejechać szlakiem, więc szukałem w skrętu.
W końcu dojechałem do skrętu, był zdecydowanie dalej niż na mapie, ale droga wyglądała nieźle więc skręciłem. Ścieżka po trawie, więc trochę śliska, ale było w dół więc jechałem bez problemu. W końcu dojechałem do rozjazdu, w zasadzie lepiej by mi było jechać w lewo, ale patrzę a tu znaki szlaku w prawo, więc jadę w prawo. To był niestety straszny błąd, błoto, podjazd i w końcu wyjazd na łąkę z metrową trawą. Ta ścieżka, którą przejechałem prowadziła do drogi, którą miał prowadzić szlak według mojego zaznaczenia na mapie, więc mimo wszystko próbowałem się przebić, ale jak wyjechałem na tą nieszczęsną łąkę, zdecydowałem się wrócić:(
Wróciłem więc do rozjazdu i pojechałem tym razem w lewo, co ciekawe za 100 metrów widzę, szlak niebieski, co jest grane w prawo też był. Droga dobra i po chwili wypadam na asfalt, którym jechałem z Połomia, więc w zasadzie trzeba było trzymać się asfaltu. Po chwili znowu skręt w las, ale tym razem szeroką szutrówką, więc jadę. Droga dobra ale stroma i cały czas pod górę, więc tempo słabe. Po kilku minutach kręcenia dojeżdżam do domów w Lipnicy Górnej - Dział Południowy, ładny widokowy grzbiet, ale już widzę, że żeby przebić się na Górę Paprotną pod Kamienie Brodzińskiego trzeba będzie zjechać a następnie znowu podjechać. Tym razem decyduję się wybrać drogę asfaltową, równoległą do ścieżki, którą biegnie szlak.
Zjazd i znowu trzeba kręcić pod górę, aż na 405 m npm pod Gospodę pod Kamieniem. Od drogi asfaltowej jeszcze kilkaset metrów ścieżką przez las pod górę i jestem pod Kamieniami Brodzińskiego. Tu mała przerwa, kilka fotek, czas jaki potrzebowałem, żeby przebić się od Kamienia Grzyba do Kamieni Brodzińskiego (7 km) to prawie godzina, słabo, gdybym jechał asfaltem myślę, że w góra 30 minut byłbym na miejscu.
Decyduję się wrócić do domu przez Królówkę, więc na początek zjazd do Muchówki, gdzie robię przerwę pod sklepem w celu uzupełnienia zapasów. Dalej lekki podjazd i szalony zjazd w kierunku Królówki. Potem dojazd do kościoła i skręt na dość wąską drogą prowadząca przez tzw. Graniczne Doły - znowu ciężki podjazd. Dojeżdżam do przełęczy w Woli Nieszkowskiej i szybki zjazd do Zawady. Postanawiam jechać przez Czyżyczkę, więc czeka mnie 4 km podjazd, może niezbyt ciężki ale dość długi. Na podjeździe trochę się meczę, już wyraźnie czuję zmęczenie, postanawiam wjechać na sam szczyt Czyżyczki pod cmentarz wojenny.
Na szczycie krótka przerwa, na kilka fotek, to piękne miejsce i na miejscu Qnicka umieściłbym tu punkt kontrolny:) Potem długi zjazd do drogi 967, jadę na prosto przez Gierczyce, pod masztem telefonicznym skręcam w szutrową drogę, którą dojeżdżam do drogi nr 4. Końcówka to przejazd przez Moszczenicę do domu w Łapczycy.
Trasa nie za długa bo wyszło zaledwie 48 km, ale ciężka wyszło aż 930 metrów przewyższenia, pierwszy odcinek do Kamieni Brodzińskiego to głównie trasa terenowa, powrót już po asfaltach, ale też z dużą liczbą podjazdów. Zresztą na tym terenie chyba inaczej się da, wydaję mi się że trasa Galicji Orient będzie trudniejsza niż Mordownik, nie będzie co prawda piasku, ale zapowiada się znacznie więcej podjazdów. Do domu przyjechałem mocno zmęczony i mam wątpliwości jak to będzie za tydzień, na pokonanie trasy potrzebowałem 3 godz. 40 minut z czego 2 godz. 56 minut na rowerze a przecież nie musiałem szukać punktów. Limit czasu na GO to 8 godz. trasa w wariancie optymalnym mam mieć 100 km, czyli dla mnie pewnie ze 120 km, bo już widzę, że w miarę możliwości będę stawiał na asfalty, może być ciężko się zmieścić. W razie czego pozostaje jeszcze jazda wariantem kobiecym, gdzie mam być 75 km i 4 punkty mniej. Dużo będzie na pewno zależeć od pogody i formy dnia.
Po południu oglądałem jazdę drużynową na czas na mistrzostwach świata we Florencji, Michał Kwiatkowski wraz z zespołem Omega-Pharma zdobył złoty medal, choć chyba nabawił się jakieś drobnej kontuzji. Miejmy nadzieje, że nie przeszkodzi mu ona w dalszych startach.