Wybrałem się na wycieczkę organizowaną przez bocheńskie PTTK pt. \"Rower na kolej - szlakami Pogórza Ciężkowickiego\".
Wstałem przed 6 rano, o 6:15 wyjechałem z Łapczycy a już o 6:30 byłem na dworcu kolejowym w Bochni. Na zbiórce zgłosiło się w sumie 6 uczestników wycieczki, pociągiem o 6:54 ruszyliśmy do Tuchowa, na miejsce dojechaliśmy około 8:10 i po kilku minutach już pedałowaliśmy na rowerach w stronę Ryglic. Pierwsze kilometry jazdy, łatwe i przyjemne, było co prawda jeszcze trochę zimno, a po drodze musieliśmy pokonać kilka niedużych podjazdów, ale 10 km dzielące Tuchów od Ryglic pokonaliśmy bardzo szybko. W Ryglicach pilot wycieczki zaplanował postój i uczestnictwo we mszy świętej. Ja zdecydowałem się jeszcze obejrzeć sobie miasteczko i położony w pobliżu centrum cmentarz wojenny z okresu I wojny nr 167 - jest to bardzo ładny obiekt położony na widokowym wzgórzu. Po mszy świętej o godzinie 10:00 ruszyliśmy w dalszą drogę i już za rynkiem w Ryglicach czekał nas mega podjazd, ja zdecydowałem się ruszyć do przodu i jechać pod górę własnym tempem. Podjazd rozpoczyna się na rynku w Ryglicach na wysokości 239 m npm, a kończy przy leśnym parkingu w miejscu gdzie szlak żółty odbija w prawo w kierunku Ostrego Kamienia i Brzanki - łączna długość 4,3 km; 236 metrów przewyższenia; średnie nachylenie 5,3%. Po drodze są dwa wypłaszczenia, pierwszy krótki za którym od razu widać dalszy (stromy) podjazd i drugi większy pod kapliczką na skrzyżowaniu dróg - to miejsce pierwotnie przyjąłem za koniec podjazdu i w tym miejscu zatrzymałem się czekając na resztę wycieczki, po czym okazało się że dalej trzeba pedałować pod górę:). Na wspomnianym wcześniej parkingu leśny, zatrzymałem się ale ponieważ reszta grupy nie dojeżdżała to postanowiłem pojechać jeszcze kawałek na znajdujący się niedaleko punkt widokowy. Prawdę mówiąc byłem przekonany, że reszta też pojedzie tam gdzie ja, tym czasem się że przy parkingu jest skręt szlaku w las. Gdy nie doczekałem się na grupę do wróciłem się, zauważyłem znaki szlaku i ruszyłem wąską ścieżką przez las. Dotarłem do Ostrego Kamienia gdzie spotkałem naszego pilota, zrobiłem kilka fotek i już z całą grupą ruszyłem dalej przez las. Najpierw jechaliśmy w dół, a potem droga zaczęła się wyraźnie wspinać wąską leśną ścieżką, ruszyłem więc znowu zdecydowanie do przodu. Ten odcinek był dość ciężki i od razu przypomniały mi się maratony MTB, ja i tak byłem w miarę dobrej sytuacji bo jechałem na rowerze górskim podczas, gdy reszta grupy jechała na trekkingach na wąskich gumach, w rezultacie przy bacówce na Brzance wyprzedziłem pozostałych o dobre 5 minut..
W bacówce na Brzance zrobiliśmy dłuższy postój na jedzienie i oglądanie widoków z pobliskiej wieży widokowej, przy ładnej pogodzie widok jest bardzo szeroki i daleki (co widać na tablicy znajdującej się na szczycie wieży), my wszystkiego nie widzieliśmy bo przejrzystość powietrza nie była rewelacyjna. Po przerwie popędziliśmy bardzo szybkim asfaltowym zjazdem w dół, by po chwili znowu się wspinać na drodze w kierunku Rzepiennika Strzyżewskiego. Po kilkuset metrach podjazdu zatrzymaliśmy się podziwiając - dawną latarnie sygnalizacyjną oraz pobliską kapliczkę, ja jeszcze sfotografowałem znajdujące się w pobliżu tajemnicze groby. Potem znowu pod górkę, ale w nagrodę długi zjazd do Rzepiennika Strzyżewskiego, gdzie zrobiliśmy kolejną przerwę. Zaraz po przerwie stanęliśmy przed kolejnym ciężkim podjazdem, który od samego początku poczęstował nas bardzo stromą ścianką. Znowu ruszyłem do przodu i szybko zostawiłem za sobą resztę stawki, zatrzymałem się dopiero w Ciężkowicach na przydrożnym cmentarzu wojennym nr 141. Sfotografowałem cmentarz i poczekałem na resztę wycieczki, z tego miejsca do centrum Ciężkowic było już bardzo blisko, ale nasz pilot postanowił nas poprowadzić szlakiem przez Wąwóz Wodospad. Sam wąwóz na pewno warty jest uwagi, ale droga przez niego prowadząca jest zdecydowanie nie rowerowa, większość trasy pokonaliśmy z rowerami na plecach, bo po schodach nawet wpychać się nie dało - dobrze że miałem ze sobą lekkiego górala. Po wyjściu z wąwozu krótka przerwa na regeneracje sił i po chwili popędziliśmy w dół do centrum Ciężkowic.
Ciężkowice mają bardzo ładny rynek ze starą zabudową, w pobliżu kościół Sanktuarium Pana Jezusa Miłosiernego, a na cmentarzu parafialnym znajduje się kolejna kwatera wojenna z okresu I wojny światowej - nr 137. W ogóle w Ciężkowicach i w okolicznych wioskach, takich cmentarzy jest jeszcze bardzo dużo i w czasie w którym reszta wycieczki odpoczywała w parku, ja postanowiłem odwiedzić jeszcze dwa, znajdujące się w miarę blisko cmentarze. Pierwszy z nich nr 138 znajduje się w Bogoniowicach przy drodze 977 w kierunku Tuchowa i Tarnowa, a drugi po drugiej stronie rzeki Biała w Tursku-Łosie - nr 139. Oba obiekty są odnowione i prezentują się bardzo ładnie, choć moim zdaniem ciekawszy jest cmentarz nr 138 - takiego typu nagrobków nie widziałem jeszcze na żadnym z cmentarz wojennych (odwiedziłem już ponad 100). Następnie wróciłem do Ciężkowic, do parku i zjadłem sobie kiełbaskę usmażoną na parkowym grillu. Po przerwie pojechaliśmy jeszcze do Skalnego Miasta, gdzie zobaczyłem dwie formy skalne: Czarownicę i Ratusz oraz przecisnąłem się przez szczelinę w skalę przy mieczach grunwaldzkich, a następnie pojechaliśmy jeszcze do Kąśnej Dolnej zobaczyć Dworek Paderewskiego wraz z zespołem parkowym. To był ostatni punkt naszej wycieczki, wróciliśmy się do Ciężkowic i pojechaliśmy na Dworzec PKP, gdzie o godzinie 17:44 mieliśmy pociąg. Skład jadący z Krynicy był mocno zapchany, ale jakoś się wcisnęliśmy i na 19:30 dojechaliśmy do Bochni. Niestety było już ciemno, ale na szczęście ostatnio zakupiłem lampki do roweru, które przydały się w drodze powrotnej do Łapczycy, do domu dojechałem około 20:00.
Wycieczka bardzo fajna, teren mocno pagórkowaty, a odcinek na Brzankę to dość trudna przeprawa terenowa, ale dzięki temu zrobiłem mocny trening przed nadchodzącymi rajdami na orientacje.