Po dniu plażowania na trasę powróciła moja żona celem była Ruciane-Nida a po drodze Ukta i Wojnowo. Z Zełwągów ruszyliśmy szutrówką przez las w kierunku drogi nr 609, którą po przejechaniu 12 km od startu dojechaliśmy do Ukty, małej dość klimatycznej miejscowości nad rzeką Krutynią. Zatrzymaliśmy się najpierw na niewielkim rynku, następnie zaglądnęliśmy do neogotyckiego kościoła a wyjeżdżając z Ukty przejechaliśmy mostem na Krutynią i skierowaliśmy się na Wojnowo. Miejscowość ta została założona przez rosyjskich staroobrzędowców (wyznawców prawosławia, który nie przyjęli reformy liturgicznej patriarchy Nikona z lat 1652–1656 i opuścili Rosję). Na Mazury trafili w latach 30-tych XIX wieku gdzie osiedli się zakładając kilka wiosek w tym właśnie Wojnowo. Wcześniej jednak zatrzymaliśmy się moście nad Krutynią gdzie obserwowaliśmy spływ kajakowy i zrobiliśmy sobie fotkę. Następnie odwiedziliśmy cerkiew w Wojnowie przy której znajduje się cmentarz oraz dom sióstr zakonnych właśnie tego obrządku. Cerkiew jest właśnie z zewnątrz remontowana, ale wnętrze można zwiedzać, żeby wejść do cerkwi moja żona musiała się ubrać w dwie przygotowane na wejściu chusty i za 2 złote od osoby weszliśmy do środka. Zrobiłem kilka zdjęć choć oficjalnie jest zakaz, ale jakoś go przegapiłem:) Po obejrzeniu cerkwi, pojechaliśmy dalej przez Wojnowo, kolejnym punktem na trasie był dom modlitwy staroobrzędowców czyli tzw. Molenna - to miejsce obejrzeliśmy już tylko z drogi, a następnie pojechaliśmy dalej do znajdującego się nad jeziorem Duś byłego klasztoru staroobrzędowców. Klasztor jak wspomniałem znajduję się nad jeziorem, przy klasztorze znajduję się cmentarz, sam klasztor można zwiedzać i to za darmo, można złożyć dobrowolną ofiarę. We wnętrzu można zobaczyć ołtarz bardzo podobny do tego w cerkwi, a w przedsionku zdjęcia staroobrzędowców z początku XX wieku. Na terenie klasztoru działa coś na kształt gospodarstwa agroturystycznego i pole biwakowe..
Kolejnym punktem naszej wyprawy było Ruciane-Nida, to właśnie od tej miejscowości zgodnie z wcześniejszym planem mieliśmy zacząć zwiedzanie wielkich jezior. Żeby tam dojechać musieliśmy przejechać kilka kilometrów, na szczęście nie zbyt ruchliwą, drogą nr 58. Do miasteczka wjechaliśmy od strony Nidy a następnie przejechaliśmy do bardziej turystycznej części miejscowości czyli do Rucianego. Po wizycie w punkcie informacji turystycznej pojechaliśmy nad śluzę Guzianka łączącą jezioro Bełdany z jeziorem Guzianka Wielka. Nad śluzą spędziliśmy dłuższą chwilę obserwując pełny cykl pracy śluzy: łódki wpłynęły od strony jeziora Guzianka, następnie woda w śluzie została spuszczona i opadła o ładne 2 metry, a następnie nastąpiło otwarcie śluzy i łódki wypłynęły na jezioro Bełdany. Obok śluzy znajduję się dość ciekawy bunkier, który kiedyś zapewne miał za zadanie bronić przeprawy. Następnie wróciliśmy do Rucianego, gdzie zjedliśmy pyszny obiad. Na drogę powrotną wybraliśmy drogę szutrową brzegiem jeziora Bełdany przez miejscowości Wygryny i Kamień do Iznoty. Po drodze chcieliśmy jeszcze zobaczyć kapliczkę w lesie zbudowaną dla potrzeb filmu \"Pan Tadeusz\". Droga którą wybraliśmy była dość ciężka, dużo piasku i jechało się ciężko, ale w końcu dojechaliśmy do wspomnianej kapliczki. Po kolejnych kilku kilometrach dojechaliśmy do Iznoty w tej miejscowości mieści się ośrodek Galindia w którym odbywają się inscenizacje związane z plemieniem Galindów, które żyło na tym terenie czyli w tzw. Galindi. Plemię to uległo zagładzie po walkach z Polakami z później z Krzyżakami a ich resztki zostały zasymilowane przez Mazurów. Ośrodek Galindia stara się oczywiście zarobić ale przy okazji przypomina o tym historycznym plemieniu. My jednak Galindi nie zwiedzaliśmy ale od razu skierowaliśmy się do miejscowości Nowy Most, a następnie przez Bobrówko wróciliśmy do Zełwągów, wycieczka miała być krótka a wyszło prawie 57 km. To był ostatni dzień naszego pobytu pod Mikołajkami, następnego dnia mieliśmy w planie Ryn i Wilczy Szaniec w Gierłoży.