Miałem w planie udział w Skandia Maraton w Krakowie, ale po wczorajszej jeździe bolały mnie trochę kostki i kolana - chyba będzie trzeba pokombinować z ustawieniem bloków w butach. Moja żona, która miała też jechać maraton na dystansie Rodzinna Parada jakoś też straciła chęci, więc postanowiliśmy zostać w domu i zrobić sobie wycieczkę do Puszczy Niepołomickiej nad Czarny Staw.
Z Łapczycy wyruszyliśmy tuż przed godziną 10:00, było ładnie i słonecznie ale trochę chłodnawo. Niby słońce dość mocno przygrzewało, ale w cieniu było zimno. Na początek podjechaliśmy na Górny Gościniec - moja żona sobie poradziła z podjazdem tym razem bez pchania:) a jakiś gościu który też próbował podjechać musiał od połowy podjazdu pchać:) Dalej Górnym Gościńcem do Bochni, skrótem przez Osiedle Niepodległości do kładki na Rabie. W Damienicach przejechaliśmy po placu budowy autostrady A4 i po chwili pędziliśmy już przez las. Szło nam całkiem szybko i po przejechaniu niespełna 15 km byliśmy na miejscu. Nad Czarnym Stawem zrobiliśmy małą sesję fotograficzną i po kilkunastu minutach ruszyliśmy w drogę powrotną.
Droga powrotna szła nam jeszcze lepiej, żona wyraźnie się rozkręciła. W Bochni wstąpiliśmy jeszcze na planty gdzie zjedliśmy lody i ulicą Oracką a potem Windakiewicza dojechaliśmy do Cmentarz Św. Rozalii, dalej mocno pod górę i po chwili byliśmy na Osiedlu Niepodległości. Dalej już jazda po Górnym Gościńcu do Łapczycy. Wycieczka bardzo udana, żona w formie:) pogoda dopisała, dobrze że wybraliśmy się na wycieczkę rano, bo po południu padało.