Dziś rano pocisnąłem mocniej na twardym przełożeniu i rezultacie dojechałem do pracy w czasie 26:11. Jednak taka jazda dała mi niestety mocno w kość, czułem spore zmęczenie, a jazda na twardym przełożeniu niestety nie służy moim kolanom.
W drodze powrotnej jechałem wzdłuż Wisły i nieoczekiwanie zaskoczył mnie przeciwny wiatr, wiejący z północnego zachodu (to ostatnio rzadkość). Tempo było wyraźnie słabsze, a na koniec musiałem się jeszcze zatrzymać pod paczkomatem i ostateczna średnia jeszcze spadła.