W końcu udało mi się namówić Krzyśka na mały wyjazd rowerowy. Ponieważ Krzysiek pierwszy raz w tym roku jechał na szosówce, a ja nie miałem za wiele czasu, to wybraliśmy się na szybki wyjazd nad Czarny Staw. Było bardzo ciepło i lekko wiało, ale w lesie wiatr ani za mocno nie pomagał, ani specjalnie nie przeszkadzał.
Starałem się jechać dość równo, w tempie około 30 km/h i powiem szczerze, że jechało mi się dość dobrze. W drodze powrotnej zacząłem trochę czuć zmęczenie, ale mimo to udało mi się na pełnym gazie podjechać segment pod Wodociągami (choć nie wiedziałem, że jest tam segment wyznaczony).
Wycieczka krótka, ale w miarę udana.