W 2009 roku wybrałem się z żoną (wtedy jeszcze narzeczoną) na weekend majowy do Zawoi. Naszym celem było wyjście na Babią Górę, a wycieczka na Mosorny Groń miała być takim małym treningiem, jak się później okazało, pogoda się popsuła i skończyło się na tej jednej wycieczce w góry.
Wycieczka miała być nie długo, ponieważ tego dnia do Zawoi dopiero przyjechaliśmy, rozpakowaliśmy rzeczy i postanowiliśmy się trochę poruszać. Samochodem dojechaliśmy na przysiółek Mosorne, skąd ruszyliśmy dalej szlakiem niebieskim. Pierwszy przystanek, zrobiliśmy pod dość ciekawym Wodospadem na Mosorszczyku - to oczywiście obowiązkowa sesja fotograficzna. Następnie wróciliśmy na szlak niebieski, którym doszliśmy do szlaku żółtego, a ten z kolei zaprowadził nas na Mosorny Groń (1047 m npm). Na szycie znajduję się górna stacja wyciągu narciarskiego, jest też knajpa z której tarasu mieliśmy piękny widok na Babią Górę, na którą zamierzaliśmy się wybrać następnego dnia.
W dół zeszli już dość szybko tą samą drogą do czekającego na nas samochodu. Trening przed atakiem na Babią był bardzo udany, szkoda tylko, że pogoda się popsuła i Babiej Góry nie udało nam się ostatecznie zdobyć.