Po wycieczce odpoczynkowej z żoną i córką postanowiłem się jeszcze wybrać na wzgórze Kaim, zobaczyć obelisk. Mimo iż wyjechałem około 17 to dalej mocno wiało, ale na szczęście jechałem głównie z wiatrem.
Na początek pojechałem w stronę Wieliczki i w Małej Wsi skręciłem na Strumiany, chciałem przejechać koło cmentarza parafii Strumiany w Małej Wsi, ponieważ jego historia jest pewien sposób związana z cmentarzem wojennym nr 379 (Ochmanów). Dalej przejechałem przez Kokotów, nad autostradą i dojechałem do pomnika Pod Orłem w Bieżanowie. Następnie klucząc po bieżanowskich uliczkach dotarłem na wzgórze Kaim, na którego szczycie mieści się obelisk symbolizujący miejsce gdzie 1914 roku najdalej (najbliżej centrum Krakowa) dotarł "rosyjski walec parowy" - 6 grudnia 1914 roku. Uroczyste poświęcenie pomnika miało miejsce w już pierwszą rocznicę tego wydarzenia, więc obecnie pomnik ma już ponad 102 lata.
Niestety pomnik jest zaniedbany i systematycznie niszczony, głównie przez młodzież urządzającą sobie przy nim "imprezki". Dziś właśnie byłem świadkiem takiej imprezki, dwie parki robiły sobie grilla, popijając kiełbaski piwkiem. Na dodatek jakiś mądry urzędnik wydał pozwolenie na wybudowanie w zasadzie tuż przy pomniku osiedla, pojawiły się co prawda jakieś głosy sprzeciwu, ale osiedle już stoi, więc raczej wątpliwe by kazali je burzyć.
Do pomnika dotarłem jak zwykle, ulicami Pod Pomnikiem i Zolla, niestety dojazd jest mocno utrudniony, ulica Pod Pomnikiem jest przekopana i tymczasowo zasypana grubymi kamieniami, moim Peugeotem ledwo dałem radę. Pod sam pomnik dojechałem ścieżką między domami, deweloper postawił płot i łaskawie (pewnie w wyniku sprzeciwów o których było głośno) zostawił ścieżkę, żeby można było dostać się pod pomnik.
Wrócić postanowiłem inaczej, częściowo terenowo, przejechałem przez lasek i wyjechałem na ulicę Pronia, którą dojechałem do Zolla, potem pod autostradą, ulicą Ślósarczyka, dostałem się na Bogucicką. Przez Bieżanów przejechałem trochę inaczej i dalej przez Kokotów, Węgrzce Wielkie, Zakrzów i Podłęże dojechałem do domu. Z powrotem miałem pod wiatr, ale dużo jechałem z dół, a potem jak wyjechałem w Zakrzowie na drogę 964, wiatr jakby ucichł, dzięki czemu mogłem trochę podgonić i szybciej dotrzeć do domu.