W rodzinie mojej żony istnieje tradycja, że w wielką sobotę zaraz po poświęceniu pokarmów, jemy i świętujemy. W mojej rodzinie zawsze było inaczej, ale żeby teściowa się nie obraziła, musiałem jechać do Łapczycy na świętowanie. Pierwotnie miałem nawet plan, ze wezmę ze sobą rower i wrócę na rowerze przez Puszczę, ale jak wyjeżdżałem to padało, więc rower został w domu, czego potem żałowałem.
Nie mniej jednak po powrocie do domu postanowiłem jechać i spalić wszystko to co właśnie zjadłem. Miało być krótko i po okolicy, ale wyszło trochę dłużej. Pierwotnie miałem plan, że podjadę na punkt widokowy do Słomirogu - taka moja wiosenna tradycja, ale plan do końca nie wypalił, a potem rozwinął się w całkiem inną bardziej turystyczną koncepcję.
Z Niepołomic pojechałem na Staniątki, było lekko pod wiatr. Przejechałem przez Staniątki Górne i wpadłem na pomysł, że pojadę poszukać grobu niemieckiego żołnierza, który podobno znajduje się w pobliskim wąwozie, przejechałem szutrową drogą przez wąwóz, grobu nie wypatrzyłem i efekcie wyjechałem wprost na autostradę. Tędy podobno kiedyś biegła droga polna do Zagórza, ale autostrada ją przecięła, więc dalej musiałem jechać wzdłuż autostrady, początkowo była ścieżka, ale potem się skończyła i przeszła w nierówną, trawiastą łąkę. Nie chciałem się już wracać, więc pojechałem do pobliskiej drogi, ale na Peugeocie nie było łatwo. Dalej już dość standardowo, przez Zagórze i na Słomiróg, chciałem skręcić na punkt widokowy, ale droga dojazdowa wyglądała strasznie, błoto rozjeżdżone przez ciągnik, więc zrezygnowałem i pomknąłem w dół do Bodzanowa. Po zjeździe oczywiście kolejny podjazd, było ciężko, brakuje lekki przełożeń, ale w końcu mocno zmęczony dotarłem pod kościół w Bodzanowie.
W zasadzie miałem już wracać, popędziłem w dół do Zakrzowa (trochę po szutrze), ale już na dole postanowiłem odbić jeszcze pod cmentarz wojenny nr 379 w Ochmanowie. Po chwili byłem pod cmentarzem, porobiłem zdjęcia i nagle wpadłem na pomysł, że pojadę jeszcze do Wieliczki na cmentarz 381. Jak pomyślałem, tak zrobiłem, choć po chwili tego żałowałem, bo droga do Wieliczki była mega męcząca - było cały czas pod dość silny wiatr.
Po wizycie na cmentarzu w Wieliczce, postanowiłem wracać przez Kokotów, choć przez chwilę przeszedł mi przez myśl jeszcze pomysł jazdy na Wzgórze Kaim, ale zaczęło robić się już późno i coraz bardziej chłodno, więc ruszyłem na Kokotów, gdzie zatrzymałem się jeszcze pod kapliczką przy której prawdopodobnie był kiedyś zlokalizowany cmentarz wojenny nr 380.
Do domu postanowiłem pojechać przez Grabie, na tej końcówce już dość mocno się męczyłem, miałem w nogach kilka górek i trochę jazdy pod wiatr, co więcej na kilku odcinkach na strefie przemysłowej też dość mocno zawiewał mi boczny wiatr, ale jakoś dałem radę:)
Wycieczka trwała zdecydowanie dłużej niż planowałem, ale tak się dzieje, jak często się zatrzymuję, odwiedziny na cmentarzach wojennych zabierają sporo czasu, ale w końcu taki jest cel na ten rok - 100 cmentarzy na 100-lecie zakończenia Wielkiej Wojny:) - mam już chyba 27:)