Zaraz po ślubie wybraliśmy się do Zakopanego w pierwszą podróż poślubną, początkowo pogoda nie była zbyt piękna, ale po kilku dniach się rozpogodziło i postanowiliśmy wybrać się na Morskie Oko, a jak na dobrze pójdzie to również nad Czarny Staw pod Rysami.
Samochodem zajechaliśmy na Palenicę Białczańską, skąd kilka minut po 8 ruszyliśmy na szlak. Do Morskiego Oka (1406 m npm) dotarliśmy kilka minut przed 10. Pod schroniskiem nie było niemal nikogo, mogliśmy spokojnie podejść sobie do jeziora i zrobić kilka fotek. Po przerwie stwierdziliśmy, że atakujemy Czarny Staw. Od schroniska ruszyliśmy drogą na lewo, szło nam bardzo dobrze, aż do momentu gdy musieliśmy przekroczyć rzeczkę spadającą z góry właśnie z Czarnego Stawu, ściągneliśmy buty i jakoś przez lodowatą wodę się przeprawiliśmy. Potem już było tylko stromo pod górę, po dość dużych kamieniach, ale ten odcinek poszedł nam całkiem sprawnie i po chwili staliśmy już nad Czarnym Stawem (1583 m npm) znajdującym się w cieniu najwyższego szczytu w Polsce czyli Rys.
Pod stawem zrobiliśmy oczywiście przerwę i sesję fotograficzną, po której zaczęliśmy schodzić w dół. Na zejściu spotykaliśmy coraz więcej ludzi wspinających się do góry. Prawdziwe oblężenie turystów nastąpiło dopiero jak zeszliśmy do Morskiego Oka, tym razem wybraliśmy drogę drugą stroną jeziora. Gdy doszliśmy do schroniska, to spotkaliśmy już tłumy, z trudem można było się przebić obok turystów, a o zdjęciu przy samym jeziorze można było zapomnieć - dobrze, że my byliśmy tu tak wcześniej rano:)
Od schroniska ruszyliśmy w dół do parkingu na Palenicy Białczańskiej, po drodze spotkaliśmy już prawdziwe tłumy, oj warto iść w góry naprawdę wcześnie rano. Wycieczka bardzo udana, piękna pogoda, piękne widoki.