W ramach treningu przed sobotnią Familiadą Rowerową w Zabierzowie postanowiłem podjechać w dwa poważne podjazdy na Czyżyczke - 350 m npm i Zonia 400 m npm. Na wycieczkę wybrałem się na crossie co dodatkowo utrudniało i tak strome podjazdy. Zaraz po starcie podjazd w Gierczycach na Czyżyczkę, niestety bez rozgrzania nóg ten podjazd jest strasznie trudny, a ja dotarłem do niego zaledwie po 2,5 km jazdy. Męczył się strasznie ale jakoś podjechałem punktu szczytowego po asfalcie (350 m npm) na sam szczyt wzgórza nie wjeżdżałem. Dalej był zjazd do Zawady, tu niestety źle sobie skręciłem i kawałek musiałem się wrócić ale już po chwili atakowałem kolejny podjazd przez Wola Nieszkowską do Zonii. Podjazd ten charakteryzuje się odcinkami bardzo stromy i wypłaszczeniami - takie ukształtowanie co prawda daję miejsce na odpoczynek ale sprawia również, że odcinki wiodące pod górę są bardzo trudne - choć stosunkowo krótkie.
Niestety na podjeździe pod Zonię poszła mi szprycha w tylnym kole - zdecydowałem się jechać dalej, ale rower jak najszybciej muszę oddać do serwisu. Zanim dojechałem na szczyt wzgórza w Zonii (400 m npm) zatrzymałem się jeszcze na cmentarzu z okresu I wojny nr 341 - Zonia. Po sesji zdjęciowej podjechałem ostatnie metry podjazdu - od cmentarza to już dość łatwy odcinek - następnie bardzo stromym zjazdem popędziłem w kierunku Sobolowa.
W Sobolowie sfotografowałem drewniany kościół i następnie udałem się na cmentarz parafialny na którym znajduję się cmentarz wojenny z okresu I wojny nr 339 - tu również krótka sesja zdjęciowa po której ruszyłem w kierunku domu. Pojechałem drogą wzdłuż rzeki Stradomki była to dla mnie droga nowa bo wcześniej jeździłem drogą główną, ale ta jest zdecydowanie lepsza na rower - praktycznie zero ruchu.
Drogę do domu utrudniłem sobie jeszcze pagórkowatą trasą przez Nieszkowice i przejazdem przez Siedlec na Górny Gościniec i dopiero tą trasą do domu. Wycieczka nie do końca udana - zerwałem szprychę w rowerze i na dodatek forma była kiepska. Na podjazdach strasznie bolały mnie mięśnie nóg i trochę się bałem, że zaraz złapie mnie skurcz, ale na szczęście jakoś przejechałem całą trasę. Jazda crossem na 28 calowych kołach i przy braku takich niskich przełożeń jak w rowerze górskim pod takie podjazdy jak Czyżyczka czy Zonia na pewno nie jest najłatwiejsza, ale przecież 2 lata temu jeździłem tylko na crossie i dawałem rady nawet pod większe górski. Trzeba więc ostro trenować żeby powrócić do szczytowej formy.