Mimo niesprzyjającej pogody postanowiłem się dziś wybrać na szybką wycieczkę po Puszczy - mija w końcu 2 lata od momentu kiedy zacząłem ostro jeździć na rowerze i założyłem stronę www.jasonek.pl/rowerem/, pierwsze opublikowane wyjazdy wypadły właśnie w majowy weekend 2008 roku. Efekt - bardzo szybka wycieczka szosowa nad Czarny Staw i dojść szybki powrót w strugach deszczu:)
Od rana lało, więc miałem dzisiaj nigdzie nie jechać, po południu zaczęło się trochę przejaśniać ale nie miałem specjalnej ochoty na rower. Poszedłem do kolegi i próbowałem go namówić na wolne kręcenie po Puszczy, ale jakoś mi się nie udało więc stwierdziłem, że dziś nie jeżdżę. Wróciłem do domu i stwierdziłem, że jednak jadę - była już prawie godzina 17:00. Wsiadłem na crossa i dość szybko popędziłem do Puszczy - pogoda była dość przyjemna, było ciepło, nie wiało, chmury co prawda trochę straszyły deszczem, ale myślałem, że jakoś objadę - cel Czarny Staw.
Pierwsze kilometry przez Puszczę pojechałem bardzo ostro momentami ciągnąłem nawet 33-35 km/h aż sam siebie zaskoczyłem, że potrafię przez kilka kilometrów jechać tak szybko. Potem zacząłem słabnąć, ale pod leśniczówką Przyborów miałem średnią jeszcze prawie 30 km/h, skręciłem w kierunku Zabierzowa i na linii lasu na Żubrostradę, którą jechałem aż do skrętu na Damienice (druga asfaltowa droga w prawo) dalej prosto aż do znaku punkt czerpania wody, tu skręt w lewo i po około 300 metrach byłem nad Czarny Stawem. Do tego punktu przejechałem 17,8 km ze średnią prędkością 28,03 km/h. Nad Czarnym Stawem zrobiłem sobie krótką przerwę podczas, której nad staw przyjechały dwie panie w średnim wieku - jedna mówi do drugiej "ale zaraz będzie padać" no i niestety wykrakały. Ledwo powróciłem na asfaltową drogę zaczęło lać jak cebra - ubrałem wiatrówkę i jadę dalej w strugach deszczu. Przejechałem tak kilka kilometrów do Poszyny i nagle deszcz ustał, tu skręciłem w szutrową Drogę Królewską, po 4 kilometrach jazdy szutrem dojechałem do leśniczówki Przyborów. Było sucho więc ściągnąłem wiatrówkę, ale nie ujechałem nawet kilometra, a tu znowu ulewa. W takim deszczu dojechałem aż do Sitowca i znowu ulewa w jednej chwili się skończyła. Średnia jazdy po tym odcinku spadła mi do 27,07 km/h i postawiłem postarać się utrzymać średnią wyjazdu powyżej 27 - niestety byłem już mocno zmęczony i sztuka ta się nie udała, głównie z powodu podjazdu pod wodociągami w Niepołomicach i wyjątkowego pecha już samym mieście, gdzie musiałem wyhamowywać do zera praktycznie na każdy skrzyżowaniu.
Całą trasę zrobiłem 1 godzinę 17 minut z rekordową jak na mnie średnią prędkością na takim dystansie - co prawda nie udało się przekroczyć średniej 27 km/h ale i tak poszło nieźle. Wyjazd mimo przygód z deszczem uważam za bardzo udany.