Trzeci dzień wyprawy rozpoczęliśmy przy pięknej słonecznej pogodzie, niestety dla mnie i mojego roweru odcinkiem po szutrach - na szczęście nie zbyt długim. Dalej już zgodnie z planem po asfaltach do Zduńskiej Woli, gdzie się trochę pogubiliśmy, ale ostatecznie wyjechaliśmy na drogę na Szadek w centrum którego zrobiliśmy sobie przerwę.
Po przerwie drogą 473 ruszyliśmy na Uniejów, pogoda była ładna, więc i jechało się bardzo dobrze. Po przejechaniu 66 km zrobiliśmy postój w Uniejowie. Dalej mieliśmy jechać na miejscowość Koło - nawigacja pokazywała kilka skrótów, ale ponieważ mieliśmy przeciąć autostradę A2, postanowiliśmy nie ryzykować niepewnej drogi, tylko ruszyliśmy na Dąbie. Niestety tu pojawił się problem, droga na Dąbie okazała się być w przebudowie i dość duży odcinek musieliśmy pokonać po nawierzchni szutrowej. W końcu jednak dotarliśmy do Dąbia, gdzie niestety jeden z uczniów zaliczył awarię sprzętu i musieliśmy wezwać naszego busa, który był w Kole, bo nie mógł przejechać zamkniętą drogą na Dąbie.
Po usunięciu awarii dość dobrym tempem ruszyliśmy na Koło. Do Koła droga była dość oczywista, ale dalej mieliśmy się przebić niepewnymi dróżkami w kierunku Lichenia. Jakaś Pani w Kole wytłumaczyła nam jak jechać, ale zapytany po drodze Pan skierował nas na inną drogę, przez co nadłożyliśmy kilka kilometrów i ostatecznie wyjechaliśmy w Kramsku, który pierwotnie mieliśmy ominąć. Jedynym plusem był fakt, że wjechaliśmy na jakiś szlak pielgrzymkowy, który dość dokładnie pokazywał nam drogę na Licheń. Problemem jednak był fakt, że Kramsku mieliśmy na liczniku już 125 km, wszyscy mieli lekko dość, a na dodatek wyglądało na to, że spóźnimy się na kolacje.
Ostatnie 10 km do Lichenia pokonaliśmy, już na sporym zmęczeniu, potem jeszcze chwila błądzenia w poszukiwaniu drogi na nocleg i zamknęliśmy dzień dystansem prawie 136 km. Zwiedzanie Lichenia odłożyliśmy sobie na dzień następny.