Do domu miałem wracać z Bochni, na rowerze oczywiście, niestety nie przewidziałem, że pociąg spóźni się prawie 2,5 godziny i że będę musiał wracać po ciemku.
Na stacji w Bochni wysiadłem około 21:07, pomogłem jeszcze kilku osobom z rowerami na schodach i mniej więcej około 21:15 ruszyłem do domu. Było już po zachodzie słońca i robiło się coraz ciemniej. W kierunku kładki na Rabie pojechałem ulicą Partyzantów, drogą, którą nie do końca znałem, trochę pobłądziłem, ale koniec końców wyjechałem na kładkę, przekroczyłem ją. W miejscu było już całkiem ciemno, lampkę z tyłu miałem już odpaloną, ubrałem pożyczoną od koleżanki czołówkę i ruszyłem dalej drogą na Kłaj. Było ciemno, na niebie zbierały się burzowe chmury, ale do granicy Stanisławic z Kłajem pogoda była całkiem dobra, niestety w Kłaju zderzyłem się dość mocnym wiatrem, jakoś jednak dojechałem do Szarowa i tam wskoczyłem na ścieżkę leśną wzdłuż drogi 75. Bałem się trochę tej ścieżki ze względu na wiatr, ale okazało się, że między drzewami jakoś nie wieje. Tak dojechałem do Niepołomic gdzie znowu zderzyłem się z wiatrem, ale niestety do domu miałem już blisko.
Kilka minut po 22 zameldowałem się pod domem, kończąc tym samym 3 dniową wycieczkę w Lasy Janowskie.