Drugie dnia wycieczki po Lasach Janowskich mieliśmy do zrobienia pętlę bez bagażów przez Szklarnię, Momoty Dolne, Porytowe Wzgórze, Janów Lubelski, Pikule.
Kilka minut po 8:00 ruszyliśmy zwiedzać atrakcje Lasów Janowskich znajdujących się po wschodniej stronie drogi S19. Na początek przeprawiliśmy się kładką nad ekspresówką, pieszym szlakiem czerwonym, ale tym razem prowadzącym szeroką leśną szutrówką dotarliśmy do Szklarni. Tam byliśmy świadkami ciekawego zdarzenia, a mianowicie przebiegu dużego stada koni biłgorajskich (tu znajduję się ich ostoja) na pastwiska - konie przebiegły przez drogę, którą co dopiero przejechaliśmy i pobiegły na łąki pod lasem.
Ze Szklarni pojechaliśmy asfaltówką przez las do Momotów Górnych, gdzie znajduje się drewniany kościółek zbudowany podobno w dużej mierze własnoręcznie przez jednego z poprzednich proboszczów. Po przerwie pod kościołem i uzupełnieniu zapasów w pobliskim sklepie ruszyliśmy szlakiem rowerowym niebieskim prowadzącym koło Dużych Stawów na Porytowe Wzgórze. Droga poza pierwszymi metrami gdzie był piasek, znów była dość dobra, ale zdecydowaliśmy się na przejazd koło stawów - gdzie była solidna piaskownica. Po obejrzeniu stawów wjechaliśmy więc w wąską dróżkę przez las, którą dojechaliśmy na platformę widokową przy grobli. Następnie wróciliśmy na szutrówkę, którą dojechaliśmy pod Pomnik bohaterów Porytowego Wzgórza - czyli miejsca upamiętniającego bitwę partyzantów polskich i rosyjskich z Niemcami w czerwcu 1944 r.
Kolejnym przystankiem miał być Zalew Janowski do którego dotarliśmy Kiszczańską Drogą. Nad zalewem zrobiliśmy sobie ponad godzinną przerwę na odpoczynek. Po przerwie pojechaliśmy zwiedzać Janów Lubelski. Byliśmy w skansenie leśnej kolejki wąskotorowej, w arboretum (ogród dendrologiczny) Obrówka i końcu pojechaliśmy do centrum Janowa pod Sanktuarium Matki Boskiej Różańcowej Łaskawej. W Janowie odwiedziliśmy jeszcze sklep, a potem ruszyliśmy w kierunku Uroczyska Kruczek, przez które mieliśmy się przebić do miejscowości Pikule, gdzie znajdował się zajazd ze słynną w okolicy golonką :)
Do uroczyska jechałem w grupie, ale na uroczysku pojechałem do przodu z koleżanką, najpierw szlakiem zielonym a potem czerwonym dotarliśmy dość sprawnie na miejsce. Jak się potem okazało nasza grupa, która zatrzymała się na uroczysku w oczekiwaniu na maruderów, poknociła coś drogę i dotarła na Zajazdu przy Kominku dobre 45 minut po nas i po drodze musieli się przedzierać przez jakieś krzaki i wąwozy :)
Po długiej przerwie obiadowej ruszyliśmy na pobliski już nocleg, odwiedzając przy okazji jeszcze sklep. Na koniec dnia mój licznik zatrzymał się na około 58 km.
Wieczorem było jeszcze ognisko, którym skończyliśmy drugi dzień wycieczki.