Wieczorny trening o zachodzie słońca z Krzyśkiem i Maćkiem. Przez cały dzień praży, więc po porannej trasie do przewodnika, siedziałem sobie w domu, wieczorem zadzwonił Krzysiek, że jedziemy na szosę, ale dopiero około 20.
Pojechaliśmy do rynku spotkać się z Maćkiem i dopiero ruszyliśmy na dość oryginalną miejską pętle. Wyjazd ciekawy, momentami jechaliśmy bardzo wolno, by po chwili przyśpieszać do 40 km. Przejechaliśmy kilka dróg, którymi do tej pory nie jeździłem, a już szczególnie na szosie. Do tego pod koniec jazda już całkiem po ciemku, tylko z niewielkimi lampkami. No całe szczęście, że jeździliśmy po dość dobrze oświetlonym mieście, więc większych problemów z widocznością nie było. Dużym plusem tak później wycieczki była bardzo fajna temperatura, którą ostatnimi dniami jest praktycznie nie spotykana:)