Podczas pobytu w Rabce postanowiłem zrobić sobie wycieczkę rowerową, której głównym punktem miał być atak na podjazd w Rdzawce. Trochę bałem się tej górki bo w Treku miałem do dyspozycji tylko przełożenie 39x28 co na ten stromy podjazd było sporym wyzwaniem.
Na wycieczkę wybrałem się wcześnie rano, ruszyłem około 7, było jeszcze dość chłodno. Pojechałem w kierunku centrum Rabki i skręciłem na drogę prowadzą do Rdzawki. W zasadzie już od skrzyżowania w Rabce, znajdującego się na wysokości 490 m npm, zaczyna się jazda pod górę, ale na początku stromizna raczej nie przekracza 2%, więc szosówką można nadal jechać całkiem szybko.
Po przejechaniu 6,2 km i pokonaniu 121 m w pionie (średnio 1,9%, max 5,9%), tuż za centrum Rdzawki, pojawia się znak stromy podjazd 1,8 km, 20% i tuż za mostkiem na rzeczce od razu robi się strasznie stromo. Na szczęście na całym podjeździe leży nowiutki asfalt, więc nawierzchnia nie stanowi dodatkowej przeszkody. Już na pierwszych metrach podjazdu poczułem, że będzie ciężko, a moje przełożenia są zdecydowanie niewystarczające. Na moim garminie nie zauważyłem co prawda wartości 20% nachylenia, ale licznik praktycznie cały czas pokazywał koło 15-16%. Co gorsze nie ma nigdzie miejsca na wytchnienie, miejscami stromizna trochę popuszcza, ale to jest nadal około 10%, a po chwili znów przychodzi 15% ścianka. Początkowo kręciłem w siodełku, ale na ściankach moja kadencja spadała poniżej 40 obrotów, próbowałem więc wstawać na pedałach, ale wtedy tętno gwałtownie mi rosło. W pewnym momencie poczułem, że zdecydowanie mam dość, postanowiłem jednak, że pokonam jeszcze jedną ściankę, a potem najwyżej odpuszczę. Podjechałem ściankę na stojąco, mięśnie mnie piekły, a tętno skoczyło mi do 182 (praktycznie mój max), a gdy za zakrętem zobaczyłem kolejną stromą ściankę, zdecydowałem, że muszę się zatrzymać, bo potem mogę nie dać rady się wypiąć. Stanąłem na poboczu ciężko dysząc, po chwili ruszyłem do góry na piechotę, przeszedłem 200 metrów i zobaczyłem koniec podjazdu. Do szczęścia brakło mi 200 metrów z 12% nachyleniem, potem podjazd odpuszczał 4,5% (tuż już wsiadłem na rower) i za kolejne 200 metrów całkiem się kończy (skrzyżowania z Zakopianką). Gdybym wiedział, że ta ścianka była już ostatnia, może bym jeszcze dał rady, ale z drugiej strony, gdyby miało mi braknąć sił w połowie ścianki i nie dałbym się rady wypiąć to może lepiej, że zrezygnowałem zawczasu.
Cały podjazd od skrzyżowania w Rabce to: 8,0 km, 311 m przewyższenia, średnio 6,2%, max 16,2%. Odcinek od mostku w Rdzawce do Zakopianki to: 1,7 km, 195 metrów przewyższenia, średnio 11,7%, max 16,2%.
Podjazd pod Rdzawkę mnie pokonał, miałem zdecydowanie za twarde przełożenia, a że na podjeździe nie ma momentów wytchnienia nie dałem rady tak długo przepychać korb na kadencji 40 obrotów. Szkoda, że nie zdążyłem przed wyjazdem założyć korby kompaktowej, bo przełożenie 34x28 może by pod tą górkę wystarczyło.
Dalsza wycieczka to już w zasadzie bez historii, najpierw dość długi i stromy zjazd Zakopianką do Klikuszowej. Dalej postanowiłem wybrać dłuższy wariant trasy przez Ludźmierz, do którego droga znów prowadziła lekko w dół, tak dojechałem do drogi 957 Nowy Targ - Czarny Dunajec. Kolejne 10 km do Czarnego Dunajca to droga prowadząca lekko pod górę po otwartym terenie, ten odcinek też był dość męczący. W Czarnym Dunajcu zrobiłem kilka fotek i ruszyłem i na Chabówkę, droga początkowo prowadziła lekko w dół, po niestety dość kiepskim asfalcie. Dopiero w Pieniążkowicach zaczął się podjazd, zatrzymywałem się dwa razy, bo chciałem uzupełnić płyn w bidonie, niestety wszystkie sklepy były pozamykane. Za centrum miejscowości pojawia się znak stromy podjazd 7% i jedziemy pod górkę na przełęcz Pieniążkowicką. Dwa lata temu zdobywałem tą górkę, jadąc do Wiednia, wtedy droga prowadząca z Rabki pod górę okazała się dość męczącą, jednak dziś od drugiej stromy podjazd nie jest aż tak trudny. Na serpentynach faktycznie jest wspomniane na znaku 7%, ale zasadniczy podjazd to ledwo 1,2 km ze średnim nachylenie 5,1%, więc po chwili byłem już na szczycie. Zrobiłem kilka fotek i ruszyłem w dół.
Kolejne 5 km to ciągły, dość wyraźny zjazd, więc pędziłem bardzo szybko. Potem dalej jest w dół, choć już trzeba pokręcić pedałami. Przejeżdżamy przez Rabę Wyżną i dojeżdżamy do Chabówki, gdzie miejscami było lekko pod górę, ale potem do Rabki znów jest w dół i po chwili byłem już na końcu mojej wycieczki. Średnia, która na podjeździe w Rdzawce mi mocno spadła, na zjeździe z przełęczy Pieniążkowickiej, mocno wzrosła, ostatecznie udało mi się wykręcić całkiem przyzwoity wynik prawie 26 km/h.
Wycieczka nie do końca udana, porażka na Rdzawce trochę popsuła mi humor. Jednak pod górki dalej jestem ze słaby na szosę. Przed rokiem poradziłem sobie z podjazdem na Gliczarów jadąc Lapierrem, ale tam miałem przełożenie 30x26 (1,15), dziś próbowałem pod Rdzawkę wjechać na 39x28 (1,39) i mocno zatęskniłem na Lapierrem. Nowa korba kompaktowa ma mi dać przełożenie 34x28 (1,21), mam nadzieję, że to wystarczy na Gliczarów, bo w sierpniu zamierzam pojechać w Tatry pokibicować na TdP.