Od czasu wyprawy do Częstochowy jeździłem rowerem tylko do pracy, co więcej od dwóch tygodni nie siedziałem na zakupionej niedawno szosowce Treka, więc w niedzielne południe, mimo wysokiej temperatury i silnego wiatru postanowiłem się przejechać. Czasu nie miałem za wiele, więc postanowiłem zmierzyć się z podjazdem do Chorągwicy przez Biskupice - chyba najtrudniejszą górką w okolicy.
Trochę ponad miesiąc temu zmierzyłem się z podjazdem na Biskupice na mojej starej szosówce Peugeota - poszło mi wtedy całkiem dobrze, później jednak nie jechałem na Chorągwicę, tylko na Łazany. Dziś plan był taki żeby zdobyć Chorągwicę, a potem może zjechać do Dobranowic i podjechać Biskupice jeszcze z drugiej, równie stromej strony.
Jednak gdy koło 11:30 ruszyłem w stronę Wieliczki, to od razu poczułem, że łatwo dziś nie będzie. Było gorąco i wiało dość mocno z zachodu, czyli akurat mi prosto w twarz. Dojechałem do Coca-Coli i skręciłem na Staniątki, przejazd koło klasztoru u i ruszyłem na Zakrzów, postanowiłem zmierzyć się z podjazdem pod Słomiróg, ale dziś raczej rekreacyjnie. Mimo stosunkowo niewysokiego tempa, podjazd dał mi mocno w kość, a po krótkim zjeździe skręciłem na Bodzanów i miałem jeszcze kilkaset metrów poprawki. Po tych pierwszych górkach stało się jasne, że dziś za mocno nie powalczę, czułem się zwyczajnie słabo. W planie miałem atak na wyznaczony kiedyś przeze mnie segment pod kościół w Bodzanowie, miałem tam stosunkowo słaby wynik ustawiony ponad rok temu, więc o poprawę nie powinno być ciężko, jednak już od początku podjazdu czułem się źle. Górka na szczęście nie jest długa (600 m, średnie nachylenie 5,2%) ale szczególnie w samej końcówce jest naprawdę stromo. Rekord na segmencie poprawiłem, ale dalej nie jest to jakiś mega imponujący wynik. W kościele właśnie zaczynała się msza, więc bez postoju podjechałem jeszcze kawałek pod cmentarz i po chwili zjechałem do drogi 94.
Tu czekał mnie kolejny podjazd, jakieś 800 m ze średnim nachyleniem 5%, wjechałem niby bez problemu, ale wyraźnie miałem problem z przyłożeniem odpowiedniej siły do pedałów i rezultacie kadencja spadała mi poniżej 80. Dalej w miarę łatwo i po chwili byłem u stóp segmentu w Biskupicach, gdy pokonywałem go miesiąc temu to nie wiedziałem, gdzie dokładnie segment się zaczyna i w rezultacie zacząłem dość wolno, dziś zacząłem trochę mocniej, ale siły na jakieś mega ściganie niestety nie miałem. Pierwszy kilometr podjazdu to krótkie sztywne ścianki poprzeplatane z odcinkami lekko w dół, trzeba więc szybko podjechać a potem na wysokim tętnie wrzucić twardsze przełożenie i szybko zjechać - tu poszło mi nawet nieźle. Potem jednak następuję jakieś 700 metrów o średnim nachyleniu prawie 10% a w kilku miejscach jest około 15%. Niestety ten odcinek mnie pokonał, szybko brakło mi siły, próbowałem wstać na pedały ale dalej miałem problem a kadencją i szybko się zmęczyłem, siadłem więc na siodełko i kadencją spadającą momentami poniżej 50 doczłapałem na szczyt wzniesienia - rekord niby poprawiłem, pojechałem o 4 sekund lepiej niż poprzednio (czas: 6:38,0 średnia 16,46 km/h), ale tą stromą ściankę pojechałem chyba słabiej niż ostatnio na Peugeocie. Fakt, że dziś od samego początku czułem się słabo, a wtedy jechało mi się lepiej, ale dziś jechałem Trekiem, który powinien dać mi jednak zdecydowaną przewagę.
Zrobiłem kilka fotek i ruszyłem dalej na Chorągwicę, najpierw w dół a po chwili dość równo pod górę. Na tej drodze nie ma już mega stromizn, jest po prosto równo pod górę, kręciłem dość sprawnie, ale nie specjalnie szybko. Na szczycie pod kościółkiem zatrzymałem się na obowiązkową sesję fotograficzną, która niestety mi nie wyszła, aparat zrobił zdjęcia w bardzo niskiej rozdzielczości i musiałem je wywalić. Mój wysłużony Panasonic czasem coś tak nawala, wcześniejsze i późniejsze zdjęcia zrobił normalnie, a te na Chorągwicy były niestety do niczego.
Już wcześniej zrozumiałem, że nie ma sensu dalej walczyć z górkami, bo po prostu nie mam siły, ruszyłem więc w dół przez Mietniów i Siercze do Wieliczki. Na rynku w Wieliczce postój na lody i kilka fotek, a potem drogą koło cmentarza wyjechałem z Wieliczki na Czarnochowice. Przejechałem bardzo szybko przez Kokotów - bo nie dość że z górki to jeszcze z wiatrem i w Węgrzcach Wielkich skręciłem na Grabie. Teraz wiało mi lekko z boku, ale dalej trzymałem bardzo mocne tempo i średnia wycieczki, która strasznie spadła na podjazdach teraz powoli zaczęła rosnąć. Gdy dojeżdżałem do Niepołomic, to postanowiłem zmierzyć się jeszcze z podjazdem pod kopiec, wjechałem bardzo mocno, ale znowu na zbyt miękkim przełożeniu 39x16 i znów do rekord brakło mi 0,4 s. Co ciekawe rekord ustanowiłem na Peugeocie na przełożeniu 39x16, gdy ostatnio próbowałem Trekiem na 39x14 to z kolei zabrakło mi siły by rozpędzić rower.
Wycieczka udana, choć forma niestety słaba. Problemy z górkami po raz kolejny skłoniły mnie do przemyśleń na wymianą korby na kompakt 50x34. Na obecnej korbie 53x39 pod górki mi brakuje, a na prostej i tak nie jestem stanie wykorzystać odpowiednio kasety przy tarczy 53 zęby. Dla mnie jako amatora, raczej turysty niż sportowca kompakt będzie zdecydowanie lepszy, da mi dużo lżejsze przełożenia pod górę i szersze wykorzystanie kasety na prostych przy tarczy 50 zębów.