Blog wycieczkowy Jasona

 


Dookoła Śniardwy (wariant bez promu)

2019-08-10

Sobota podczas naszych wakacji na Mazurach miała być moim dniem rowerowym, a reszta rodzinki miała opalać się na plaży. Niestety wyszło na to, że sobota była chyba najbardziej pochmurnym i zimnym dniem podczas naszych wakacji, mimo wszystko ja zrealizowałem mój dzień rowerowy, a rodzinka zamiast na plaże poszła na plac zabaw:)

Na trasę ruszyłem przed 8 rano, ponieważ już raz objeżdżałem Śniardwy (w 2012) tym razem postanowiłem zrobić to inaczej, czyli po pierwsze w przeciwnym kierunku, a po drugie bez korzystania z promu w Wierzbie.

Skoro miało być odwrotnie niż w 2012 to na początek przejechałem przez całe Mikołajki i ruszyłem drogą na Uktę, odbiłem w las przy drogowskazie na Wierzbę, ale kawałek dalej pojechałem na Iznotę. Droga przez Iznotę i Wygryny do Rucianego Nida przez las jest w całości szutrowa i jedzie się nią dość ciężko, ale rano miałem jeszcze moc, więc szybko połykałem kolejne kilometry. W Iznocie zdecydowałem się nawet trochę zboczyć z trasy i podjechać do Galindii - ośrodka wypoczynkowego nad jeziorem Bełdany stylizowanego na osadę Galindów - pruskiego plemienia zamieszkującego te ziemie w okresie przedsłowiańskim (pierwsza wzmianka około II w n.e). Plemię Galindów przestało istnieć w wyniku najazdów Polaków, a ostatecznie zniszczone przez sąsiednich Jaćwingów, inna wersja mówi, że plemię zostało zniszczone przez krzyżaków.

Dalej pojechałem leśną szutrówką przez Wygryny do Rucianego-Nida, a konkretnie wyjechałem z lasu przy śluzie Guzianka, więc samo miasto ominąłem. W lesie przy śluzie natchnąłem się na tablicę frontu wschodniego I WŚ na której przeczytałem i obszarze obronnym Guzianka, w skład którego oprócz umocnionej śluzy i fortu przy niej wchodziły jeszcze dwa forty amunicyjne w lesie, przeczesałem więc las za tablicą w poszukiwaniu schronów i w końcu natchnąłem się na jeden.

Nad Guzianką byłem kilka minut po 9. Miałem przejechane 23 km, zrobiłem więc krótki postój, poobserwowałem pracę śluzy i ruszyłem dalej na Wejsuny. Tuż obok śluzy Guzianka budowana jest nowa, prace trwają na całego. 

Odcinek z Rucianego-Nida przez Wejsuny (to tu wyjechałbym korzystając z promu, który jednaj kursuję dopiero od 11:00) do Niedźwiedziego Rogu pokonałem dość szybko, bo po asfaltach. W Niedźwiedzim Rogu liczyłem na dobry widok na Śniardwy, niestety niektóre dobre miejscówki zostały zagrodzone. Przejechałem nawet trochę dalej przez las do pola namiotowego Trzy Sosny licząc na ładne widoki, ale niestety nic lepszego nie znalazłem, pozostało więc jechać dalej. 

Niestety w Niedźwiedzim Rogu dobra droga się kończy i wracamy na szutry, taką drogą (która i tak jest szybsza, niż ścieżka przez las po szlaku) przejechałem kilka kilometrów do miejscowości Karwik, następnie (już po asfalcie) przejechałem przez wioskę i dotarłem do śluzy Karwik na Kanale Jeglińskim. Sam kanał ma przeszło 5 km długości i łączy jezioro Seksty z jeziorem Roś. Nad śluzą zrobiłem sesję, dalej musiałem jechać na most na kanale, który znajduje się na DK63, kawałek musiałem przejechać krajówką a następnie skręciłem na Zdory.

W Zdorach odwiedziłem brzeg jeziora Seksty, a następnie ruszyłem, już szutrówką, w kierunku Zatoki Kwik na jeziorze Śniardwy. Po drodze odwiedziłem jeszcze, już niedziałającą śluzę Kwik, przez którą chyba kiedyś prowadziła droga z jeziora Śniardwy na jezioro Roś. Obecnie kanał Jegliński uprościł tą drogę i śluza Kwik już nie jest potrzebna. Kawałek dalej odwiedziłem Wysoki Brzeg nad jeziorem Śniardwy, w 2012 roku to miejsce nie zrobiło na mnie większego wrażenia, było mocno zarośnięte i wiele widać nie było. Dziś było zdecydowanie lepiej i na dzień dzisiejszy polecam to miejsce jako dobry punkt widokowy na Śniardwy.

Po kolejnych 2 km dojechałem do miejscowości Kwik, gdzie mamy całkiem ładny widok na jezioro Białoławki, a następnie skręciłem za szlakiem rowerowym prowadzącym do Nowych Gut. Ten odcinek trasy jest jednym z najładniejszych na całej trasie, jedziemy przez pola, między wzgórzami, mijając do chwilę jakieś tajemnicze ruiny:) W końcu dotarłem do Nowy Gut, to najbardziej cywilizowane miejsce nad jeziorem Śniardwy, są plaże, knajpy, marina, generalnie full wypas. W marinie, na pomoście zrobiłem krótki postój - była godzina 13:00, a ja na liczniku miałem już prawie 70 km. Niestety gdy tak odpoczywałem, zaczęło kropić, więc przeszedłem ulicę i zatrzymałem się knajpie pod parasolami. Siedziałem tam przez chwilę, ale deszcz cały czas padał, nie była to jakaś ulewa, więc w końcu ruszyłem dalej.

Kolejne kilometry prowadziły po asfaltach, najpierw do Okartowa gdzie uzupełniłem zapasy w sklepie i gdzie na szczęście deszcz ustał. A potem jechałem DK16 aż do Tuchlina, gdzie odbiłem w boczną drogą w kierunku jeziora Tuchlin. Niestety kolejne kilometry do jeziora Tuchlin i wkoło jeziora do Suchego Rogu to jazda po mega tarce, najgorszej drodze jaka spotkała mnie na całej trasie - tak trzęsło, że trzeba było uważać, żeby zębów nie pogubić:). W końcu jednak dotarłem do Suchego Rogu miejscowości leżącej na wąskim przesmyku pomiędzy jeziorem Tuchlin i Śniardwy. Generalnie jest to chyba jakaś po PGRerowska wioska z wieloma zniszczonymi budynkami, ale i nowo wybudowanym domem weselnym (nie było go w 2012). W Suchym Rogu jest też plaża i pomosty umożliwiające cumowanie łódek, mam stąd też całkiem ładną panoramę jeziora Śniardwy.

Po krótkiej przerwie ruszyłem dalej, tuż przy wyjeździe z Suchego Rogu minąłem rozlatujący się betonowy budynek z ledwo widocznym napisem CPN:) Jechałem w kierunku miejscowości Dziubiele, najpierw dziurawym asfaltem położonym na stary bruk, a potem znowu mega tarką. Kilometr za Suchym Rogiem wjechałem jeszcze na niewielkie wzgórze z którego mogłem podziwiać ładną panoramę na jezioro Tuchlin. Do Dziubieli droga była kiepska, przez samą miejscowość położono asfalt, ale za Dziubielami przy skręcie na Dziubiele Małe (a dalej na Łuknajno) wjechałem na dobrze zachowany fragment bruku, droga ta pamięta pewnie jedzie czasy Prus Wschodnich, ale tylko sam początek był w miarę dobrze zachowany, choć rowerem i tak trzeba było szukać pobocza. Dalej za Dziubielami Małymi droga robi się coraz gorsza, jest dziurawa, z fragmentami starego bruku, gdzieniegdzie mocno piaszczysta, jedzie się ciężko i to przez kilka ładnych kilometrów aż do Łuknajna gdzie zrobiłem szybką fotkę pod Folwarkiem Łuknajno i ruszyłem dalej. Tym razem darowałem sobie wieże widokowe na Śniardwy i Łuknajno, bo byłem tu trzy dni temu z rodziną. 

Do Mikołajek musiałem pokonać jeszcze około 5 km z czego 4 po szutrze, ale w porównaniu drogą Dziubiele - Łuknajno to był już pikuś. Mniej więcej na końcu szutrówki licznik przeskoczył mi 100 km, zatrzymałem się więc na chwilkę i zrobiłem mały filmik podsumowujący dzisiejszą wycieczkę, a następnie pokonałem jeszcze 2 kilometry dzielące mnie od miejsca w którym mieszkam.

Wycieczka udana, mimo kiepskiej pogody - niskiej temperatury w okolicach 18 stopni i chwilami deszczu. Była to skrajnie różna pogoda od tej którą miałem podczas objazdu jeziora w 2012 (wtedy był upał, ale dopadła mnie też burza) i muszę powiedzieć, że dzisiaj jechało mi się chyba lepiej, choć jakby trochę świeciło słońce i temperatura była wyższa o jakieś 4 stopnie to byłoby lepiej.

Moja wycieczka trwała około 8 godzin, wyruszyłem z Mikołajek przed 8 rano i wróciłem około 15:50. Przejechałem 102 km, a czas jazdy wyniósł 5 godzin. Trasa nie jest łatwa, drogi w dużej mierze to szutrowa tarka, po której jedzie się ciężko. Wytrzepało mnie strasznie i to mimo iż jechałem rowerem górskim z szerokimi oponami (2,4 cala). Myślałem, że w wersji bez promu wyjdzie około 110 km, ale wyszło tylko 102, myślę więc, że gdybym użył promu to przejechałbym jakieś 5 km mniej. Wynika z tego, że mój pomiar z 2012 nie był do końca dokładny.

Wideo relacja z wycieczki

Zobacz więcej >>>


Galeria zdjęć


Statystyki aktywności
  • Dystans: 101.70 km
  • Czas: 5:00:35
  • Vavg: 20.3 km/h
  • Vmax: 36.73 km/h
  • Przewyższenia: 413 m
  • Temperatura: 18 ºC
  • Kalorie: 3027 kcal
  • Sprzęt: GT Avalanche 3.0