Trzeciego dnia rozpoczęliśmy powrót, ponownie zaczęła niestety też rosnąć temperatura. Po wali upałów tuż przed naszym wyjazdem, dwa pierwsze dni wycieczki odbyły się przy temperaturze nie przekraczającej 24 stopnie, momentami wręcz narzekaliśmy na chłód:) Dzień trzeci mieliśmy zakończyć w Solcu Zdrój, a nasza trasa miała prowadzi skrajem Wyżyny Sandomierskiej, więc co zapowiadało większe trudności niż do tej pory.
Już pierwszy odcinek do Klimontowa pokazał, że łatwo nie będzie, co prawda mieliśmy piękną trasę i coraz ładniejsze widoki, ale po górę trzeba było pedałować. Następnym przystankiem był Staszów i znajdujące się kilka kilometrów dalej Rytwiany z dawnym klasztorem Kamedulskim. W tych miejscach spędziliśmy dość dużo czasu, ale około 14:30 trzeba było ruszać dalej, bo przed nami było jeszcze około 37 kilometrów trasy. Jadać przy dość wysokiej temperaturze, pod wiatr i oczywiście z mocno pagórkowatym terenie przejechaliśmy przez Oleśnice, Stopnice i około 17 dotarliśmy mocno zmęczeni do Solca Zdrój.
Ten dzień był dla większości uczestników dniem kryzysowym, ja szczerze powiedziawszy też się dość mocno zmęczyłem. Trasa była długa - ponad 104 km, pagórkowata, w większości jechaliśmy pod wiatr pod wiatr i dodatkowo we znaki coraz bardziej zaczęła dawać się temperatura. Na szczęście wszyscy jakoś dali radę.