Miała być setka, ostatecznie wyszło 90 km, a ja nie miałem już siły, żeby jeszcze tą dyszkę dokręcić.
Postanowiłem pojechać do Racławic a konkretnie do Janowiczek, gdzie znajduje się kopiec upamiętniający bitwę pod Racławicami oraz pomnik Bartosza Głowackiego. Wyjechałem dopiero o 10:00, bo wcześniej musiałem jeszcze zająć się córką. Ponieważ było już późno, to najkrótszą możliwą drogą ruszyłem do celu. Było ciepło, choć początkowo przy większych prędkościach czuć było jeszcze chłód. Pojechałem przez Czulice, Biórków Wielki, Niewiarów, Radziemice do Janowiczek. Trasa trochę się różniła od tej którą w drodze do Racławic pokonywałem w 2011 roku.
Niestety dość powałdowana i interwałowa trasa szybko mnie zmęczyła i po 20 km w Biórkowie Wielkim byłem już dość mocno zmęczony. Kolejne podjazdy pokonywałem z dużym trudem, niestety forma kiepska.
Po pokonaniu 40 km dotarłem na miejsce, w sumie zajechałem dość szybko (niecałe 2 godz. i to postojem w Biórkowie), ale byłem już strasznie zmęczony, a zgodnie z planem to nie była jeszcze nawet połowa trasy.
Odwiedziłem jeszcze pobliskie mogiły kosynierzów w Dziemięrzycach i bocznymi drogami ruszyłem do Słomnik. Dałem się pokierować nawigacji, co prawda w jednym miejscu musiałem zrobić drobną korektę, bo nawigacja chciała mnie poprowadzić drogą gruntową, którą płynęła lawina błota, ale ogólnie nawigacja całkiem sprawnie doprowadziła mnie na rynek w Słomnikach. Zrobiłem, więc krótką, przerwę na lody i powoli ruszyłem w drogę powrotną. Mój licznik wskazywał, że przejechałem 60 km, a do pokonanie miałem jeszcze około 30.
Droga powrotna kompletnie mnie wypompowała, było bardzo ciepło, nawet trochę duszno i dalej pagórkowato. W Marszowicach miałem do pokonania całkiem poważny podjazd ze średnim nachyleniem ponad 5% na 1 km i powiem szczerze, że ledwo podjechałem. Potem w Luborzycy była poprawka, co prawda krótsza i mniej stroma, ale wystarczyło by mnie dobić.
Na szczęście z Luborzycy było już głównie w dół i jakoś doturlałem na miejsce, ale powiem szczerze, że dawno nie byłem tak bardzo zmęczony. Co prawda mogę uznać, że pokonałem trasę w dość krótkim czasie, praktycznie bez odpoczynku - bo musiałem jeszcze skosić trawę:), ale moja forma jest jednak zdecydowanie słaba.