Kolejny raz do pracy, dziś postanowiłem jechać na lajcie, czyli nie zbyt mocno na stosunkowo miękkim przełożeniu. Kręciłem, więc sobie spokojnie całą drogę z kadencją nie przekraczającą 95 na przełożeniu 42x16. Dopiero w Woli Zabierzowskiej wrzuciłem twardsze przełożenie i trochę mocniej zafiniszowałem. Dopiero na finiszu moje tętno zbliżyło się do 160, wcześniej raczej nie przekraczało 140, ze dwa razy może doszło do 150, ogólnie więc jechałem na sporym lajcie.
W efekcie takiej jazdy wykręciłem czas 26:20, można powiedzieć że słabo, ale warto zwrócić uwagę, że jeszcze na początku tego sezonu rekord na tej trasie wynosił 27:37, a pierwsze tegoroczne rekordy ustanawiałem na poziomie 26:51. Dziś natomiast na sporym lajcie wykręciłem 26:20, więc chyba można powiedzieć, że forma mocno wzrosła.
Z powrotem zdecydowałem się jechać inną drogą, wzdłuż Wisły. Już w tym roku przerabiałem ten wariant, tym razem wybrałem tą drogę bo chciałem jechać na plac targowy w Niepołomicach i odebrać zakupiony bagażnik rowerowy z paczkomatu InPost. Niestety ta droga nie jest najszczęśliwsza, po pierwsze jedzie się pod dość kiepskim, dziurawym asfalcie, po drugie zwykle (także dziś) jest po wiatr, po trzecie na trasie był odcinek szutrowy. Piszę był, bo dziś w tym miejscu powitał mnie piękny nowy asfalt, więc cała trasa jest już asfaltowa, ale i tak na szosę nadaję się średnio. Odcinek z pracy do placu targowego pokonałem w czasie 30:13 (dystans 14,7; średnia 29,2 km/h), odcinek do domu już wolniutko z paczką na bagażniku.
Na segmentach:
- do pracy - nie zanotowany (rekord 10,36 średnia 36,32 km/h - samotnie, 10:27 - średnia 36,84 km/h z Krzyśkiem)
Do pracy: dyst.: 13,60 km; czas: 26:20 średnia: 30,9 km/h.
Z pracy: dyst.: 16,37 km; czas: 34:40; średnia: 28,3 km/h.